27 maja mieliśmy w USA święto narodowe i dzień wolny od pracy z okazji Memorial Day. Pogoda nawet dopisała, choć pamiętam lata, kiedy było tak upalnie, że relaks nad wodą był najbardziej sensownym rozwiązaniem. Dziś zdecydowałam się jednak na wędrowanie przez malowniczy, poprzecinany kanionami, The Starved Rock State Park. I jak się okazało, mnóstwo osób tego dnia miało zamysł podobny.
Pierwszym miejscem, dokąd poniosły mnie nogi, był Sowi kanion. Jednak żadnej sowy tam niestety nie było. W ogóle jakoś mało zwierzaków na trasie. Przyzwyczajona jestem do większej ich obecności. Wypłoszyły je pewnie dość liczne stada ludzi.
Kolejnym kanionem, który odwiedziłam z moją małą towarzyszką, był LaSalle. Kanion z dość wąskim podejściem i wysokimi urwiskami, ale najbardziej, według mnie, reprezentacyjny i często i chętnie przeze mnie odwiedzany.
Większość robi sobie tam, krótką przerwę na odpoczynek oraz "popas", a niektórzy (ci bardziej zmachani i potrzebujący orzeźwienia), biorą sobie przy okazji zimny prysznic. :)
Wydaje mi się, że park jesienią nie ma sobie równych. Kaskady wielobarwnych liści, bogactwo poszycia, spokój, harmonia i kontemplacja. Na pewno tu wrócę jesienią...
Mimo to, wiosną można zauważyć inne kolorowe niezwykłości.
Na brzegu rzeki Illinois kwitną właśnie dzikie kosaćce. Żółty irys jest efemerofitem i gatunkiem inwazyjnym. Został przywleczony prawdopodobnie z Europy, gdzie występuje naturalnie.
Wielka rzeka i jej dopływy przypomniały mi pewną indiańską legendę, którą wyczytałam u Sat-Okha. Opowiada ona o królu jeziora - Shaminakh i jego córce Tosinonakh. Tosinonakh była małą rzeczką, która wypływała z głębin jeziora. Miała błękitną sukienkę z falbanami. Towarzyszyły jej ławice srebrnych ryb oraz nawoływania wodnego ptactwa. W dzień w jej toni przeglądało się słońce, w nocy księżyc i miriady gwiazd. Była wytchnieniem dla spragnionych i zmęczonych. Licznym zwierzętom i roślinom dawała schronienie oraz życiodajną wodę.
Pewnego dnia po wielkiej burzy, wody Tosinonakh wezbrały i dotarła w nieznane do tej pory okolice. Tam napotkała potężną rzekę Misonitoo. Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. To samo spotkało Misonitoo. Młoda, czysta rzeczka niezmiernie mu się spodobała. Jednak oboje płynęli w oddaleniu i w żaden sposób nie mogli się spotkać. Słyszeli się jednak i widzieli. Od tej pory ich wody opowiadały o miłości. Tosinonakh całymi dniami myślała dokąd płynie tak mocarna rzeka? Tęskniła i marzyła, że mogliby razem popłynąć w daleki świat.
Nawet król jeziora zauważył, że usposobienie córki się zmieniło. Radosne stawały się dni po deszczu, czy ulewie, kiedy Tosinonakh mogła popłynąć dalej i przyglądać się ukochanemu.
Podczas jednego z takich spotkań Misonitoo podpowiedział jej, żeby poprosiła Ducha Deszczu o pomoc, aby mogła dla niego urosnąć w siłę.
-Jeśli to prawdziwa miłość, powiedziało bóstwo deszczu do małej rzeczki, to spełnię twe prośby.
I rzeczywiście niedługo potem zesłał na ziemię ogromne ciemne chmury, błyskawice i deszcz. Tosinonakh wezbrała i połączyła się z ukochanym. Nikt i nic nie mógł jej powstrzymać, nawet zaborczy król jeziora Shaminakh. Rozżalony ojciec tłukł wodami o nadbrzeżne skały i powalał olbrzymie drzewa, a odłamkami i konarami próbował zatarasować drogę uciekającej. Nic to nie pomogło. Misonitoo otworzył swe ramiona i przygarnął ukochaną Tosinonakh. Do tej pory połączone obie rzeki nucą pieśń o miłości.
Wow, ten sowi kanion robi wrażenie!
OdpowiedzUsuńTo moje miejsce mocy. Często tam wracam. Dobrze się tam czuję. Pozdrawiam 🤗
UsuńPiękne kadry pokazujesz, taka wycieczka to nie tylko moc wrażeń i widoków, ale i bagaż przeżyć, które zapamiętane tworzą piękne wspomnienia:-)
OdpowiedzUsuńTak wygląda moje ładowanie baterii. Tylko w taki sposób umien się zresetować i spojrzeć z łagodnym spokojem w przyszłość. Dobrego nowego tygodnia życzę. 🤗
UsuńPiękna przyroda!
OdpowiedzUsuńZawsze i wszędzie. Dobrego tygodnia Urocznico.🤗
UsuńJa słyszałam, że wszystko w stanach jest ogromne ale te skały są przeogromne 😲😊 piękne miejsce na kreatywny odpoczynek. Ja zawsze powtarzam, że jak ktoś jest komuś pisany to żeby mury się waliły, serca zawsze się połączą w jedność. Prawdziwa miłość przezwycięży wszystkie przeciwności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i miłego dnia życzę 🤗🌷
Te skały są powiedzmy takie sobie. Są i większe! ☺️😊 Podobno kiedy Hiszpanie zobaczyli po raz pierwszy Wielki Kanion, to im się wyrwała wiązanka przekleństw na myśl o tym, że mają go przejść. 😁😅
UsuńTubylcy wyobrażali sobie, że wszelkie żywioły posiadają duszę. Ich połączenie musiało być więc skutkiem wielkiej miłości. 💞
Serdecznie pozdrawiam 🤗
Przepiękny kanion i przepiękna indiańska legenda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Dobrego tygodnia.
Dziękuję Izo. I ja Tobie życzę udanego tygodnia.🤗
UsuńBardzo lubię legendy o powstaniu pewnych formacji geograficznych, pomników przyrody czy też rzek i jezior, są ciekawsze (i co tu ukrywać, często o wiele bardziej zrozumiałe) od „suchych” wyjaśnień naukowych!
OdpowiedzUsuńDo tej pory pamiętam podania związane z powstaniem zatoki Georgian Bay, Devils Tower oraz pochodzeniem niektórych cech geograficznych Stanów Zjednoczonych spowodowanych przez legendarną postać Paula Bunyana i jego niebieskiego wołu „Babe”.
Do niektórych przemawiają suche fakty, a do innych folklor i fantazyjna sceneria. Legendy i baśnie mają jednak to do siebie, że posiadają wartość terapeutyczną, uczą uniwersalnych wartości i pokazują, że dobro mimo wszystko się opłaca i na końcu zwycięża.
UsuńJa też bardzo lubię i na nowo odkrywam ten świat.
A kreskówki, o której wspominasz nie znam, więc muszę nadrobić.😉😊
Legenda Paula Bunyana jest bardzo żywa w folklorze amerykańskim, a szczególnie w Minnesocie, gdzie można spotkać wiele jego "pomników"--m. in. w Bemidji, MN (https://www.flickr.com/photos/jack_1962/53035289904/in/album-72177720309669624), jak też znajduje się tam jego museum.
UsuńNatomiast w malutkiej osadzie Akeley w Minnesocie znajduje się następny dużo pomnik Paula Bunyana i muzeum jego imienia. Jak nam powiedział prezydent lokalnego towarzystwa historycznego, to właśnie w Akeley po raz pierwszy padło jego imię i że ta osada jest uważana za miejsce jego urodzenia (ale wiele innych też jest na liście). Na moim blogu napisałem o tej legendarnej postaci.
Potrzebowałam odrobinę czasu, aby zaznajomić się z historią o olbrzymie imieniem Paul Bunyan i jego niebieskim wole Babe. :) Dla mnie jest to ciekawostka i relikt starych czasów, kiedy podziwiano Amerykę za jej wielkość, siłę i gospodarność, a karczowanie lasów i przemysł drzewny był prężną gałęzią jej gospodarki. Dziś podobna postać nie zdobyła chyba takiej popularności, jak wtedy. Sama bardzo nie lubię wycinania lasów, a nawet pojedyńczych drzew.
UsuńPrzypomniałeś mi za to Jacku, o temacie, który przyszedł m do głowy chyba już w zeszłym roku i miał opisywać i pokazywać pomniki takich przydrożnych gigantów, które być może dziś wyglądają trochę śmiesznie i są trochę kiczowate, ale są też częścią amerykańskiego folkloru i tutejszej przestrzeni.
Czemu tak rzadko piszesz na swoim blogu? Pozdrawiam i życzę udanego weekendu.🤗
Wycinanie drzew w USA i w Kanadzie swego czasu było głównym przemysłem, m.in. linia kolejowa od Ottawy do Parry Sound na zatoce Georgian Bay była wybudowana przez „magnata” drzewnego i kolejowego John Rudolphus Booth, głównie do transportu drzewa i swego czasu była najbardziej ruchliwą w Kanadzie, co 20 minut przejeżdżał nią pociąg. Jej trasa prowadziła przez Wilno, Ontario-pierwszą osadę polską w Kanadzie. Do dzisiaj można zobaczyć w niej most kolejowy.
UsuńNota bene, gdy w XIX wieku zaczęto wycinać lasy twierdzono, że „minie 1000 lat, zanim się je wszystkie wytnie”. Po niecałych 100 latach wiele rozległych terenów wyglądało jak gołoborza lub wręcz pustynie i często wzniesienia miały nazwy „bald hills”, łyse wzgórza, a przemysł drzewny w ogromnej części zanikł i wiele nawet wielotysięcznych, prosperujących miasteczek stało się „ghost towns”, wymarłymi miastami (odwiedziłem kilka z nich, niesamowite!)
Stany Zjednoczone są młodym krajem, ale mają już sporo swoich legend, jak też oczywiście podań indiańskich. Dlatego jak masz okazję, to opisuj pomniki takich gigantów, ja zawsze bardzo lubię o nich poczytać.
A wracając do linii kolejowych… nadmieniona przez mnie osada Akeley kiedyś prosperowała dzięki „logging” (pozyskiwaniu drewna) i bardzo dynamicznie się rozwijała: podczas gdy dzisiaj mieszka w niej zaledwie 400 osób, na początku XX wieku zasiedlało ją prawie dziesięć razy więcej.
Ten jegomość z towarzystwa historycznego wspominał, że jego dziadek pracował na budowie trasy kolejowej, przebiegającej przez miasteczko (linię kolejową otwarto w 1899 roku i będąc w Akeley i okolicach, zawsze staramy się z niej korzystać—jeżdżąc po niej rowerami, jako że od wielu dekad jest to wielofunkcyjny szlak „The Heartland State Trail”). Tak więc sobie pomyślałem—że dziadek budował kolej, ojciec nią jeździł, a on pracował przy jej demontażu, a potem przechadzał się po niej spacerkiem lub podróżował rowerem.
Faktycznie, od jakiegoś czasu nie robiłem aktualizacji mojego blogu, chociaż moje wycieczki mam już w większości opisane. Postaram się to zrobić. Również rozważam założenie innego blogu, nie podróżniczego, lecz bardziej uniwersalnego.
Pozdrawiam i życzę przyjemnego weekendu!
A wiesz, że bardzo by mnie ciekawił taki blog codzienny i "lifestylowy", oparty na własnych obserwacjach. Takie kolejne okno na świat prowadzony przez naszego rodaka w Kanadzie (naszego korespondenta ;)). Masz rozległą wiedzę i cenię sobie Twoje spostrzeżenia.
UsuńJeśli blog powstanie, chętnie będę go odwiedzać. 👍
Legenda piękna, wzruszająca i ukazuje siłę miłości 🤗
OdpowiedzUsuńA wyprawa naprawdę imponująca!
Kanion robi niesamowite wrażenie i skrywa wiele skarbów stworzonych przez naturę. Nie dziwię się, że chcesz tam wrócić jesienią, bo na pewno kolory stworzą magiczny klimat.
Dzięki Małgosiu:)
Pozdrawiam cieplutko 😘🧡
Drogi Maminku, wiem, że też spacerujecie i zwiedzacie. Ciekawe, że czynność tak prozaiczna daje tyle satysfakcji. Każda pora roku ma mnóstwo uroku. Ważne aby to dostrzegać.
UsuńI ja Ciebie serdecznie pozdrawiam i życzę udanego nowego tygodnia.🤗😘
Przepiękna relacja. W takim otoczeniu można naprawdę wypocząć i cieszyć się widokami. Marzy mi się taka wycieczka, a najbardziej Wielki Kanion Kolorado :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam 🤗🧡
Też marzyłam kiedyś o Grand Canyon. I wierzę w to głęboko, że marzenia są po to, żeby je realizować. Serdecznie pozdrawiam. 🤗
UsuńEs un bello lugar, que me gustaría conocer. te mando un beso.
OdpowiedzUsuńVale la pena buscarlo y viajar. Viajar nos enseña y nos permite conocer, aceptar y comprender a otras personas. Te mando un beso.😘
UsuńPrzepiękne plenery spacerowe, w ogóle się nie dziwię, że tam wracasz i masz swoje ulubione kaniony. Taki spacer to gwarancja relaksu i wypoczynku a kojąca moc przyrody działa cuda i ładuje nasze baterie tak jak nic innego. Miłośników zimnego prysznica i równie zimnej kąpieli i podziwiam, i w ogóle nie rozumiem. Umarłabym chyba 😉. Pięknych kolejnych dni. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńTo wszystko prawda. Wracam tam również po to, żeby sobie pobyć, pochodzić i pomyśleć. W takim otoczeniu jest mi dobrze. Nie czuję zmęczenia, wręcz przeciwnie, nabieram sił. Udanego weekendu, pozdrawiam. 🤗
UsuńTeż tak mam. Muszę sobie pochodzić żeby dojść do siebie 😊
UsuńA lubisz jak ktoś pachnie wiatrem, jak wraca ze spaceru?
UsuńWspaniala wycieczka, przepiekne krajobrazy!
OdpowiedzUsuńWciaz mysle i doceniam fakt iz jestesmy szczesciarami mieszkajac w USA, kraju ktory ma wszelkie strefy klimatyczne i krajobrazowe. Mozemy bez opuszczania granic zakosztowc kazdego, podziwiac. Najczesciej wystarczy wyjechac tylko poza swe miasto by znalezc sie w naturze.
Osobiscie zawsze najbardziej lubilam te polnocne czesci kraju, szkoda ze w nich nie mieszkam.
Nawet jeśli przenosimy się do podobnej strefy klimatycznej: tak jak z Polski na północ USA, to roślinność i zwierzęta mogą być całkiem inne. Niektóre zaś wydają się takie same. Zastanawiałam się kiedyś nad cieplejszym klimatem, bo na południu, gdzie jest więcej słońca, wydaje się, że i ludzie są bardziej pogodni. Lubię jednak jak zmieniają się pory roku, więc póki co nie zmieniłam swego miejsca zamieszkania.
UsuńSerdecznie pozdrawiam i życzę przyjemnej końcówki maja i początku czerwca.🤗
Świetne zdjęcia! Zazdroszczę pogody, w Polsce maj jest paskudny ;<
OdpowiedzUsuńNie ma złej pogody, trzeba się odpowiednio ubrać. Pozdrawiam 🤗
UsuńWow niesamowite widoki zapierają wdech w piersiach . :)
OdpowiedzUsuńBrakuje mi takiego wędrowania na co dzień. Przyjemnego weekendu droga Venus.🤗
UsuńChyba każdemu brakuje w szczególności słońca i zieleni .
UsuńWarto zaplanować w swoim harmonogramie regularny kontak z naturą.
UsuńKanion wyjątkowej urody, podobnie jak legenda z bardzo amerykańskim/szczęśliwym zakończeniem. :)
OdpowiedzUsuńDuch Deszczu nawiedza moje okolice ostatnimi czasy bardzo często i dobrze robi, bo poziom wód gruntowych jest bardzo niski jak twierdzą specjaliści.
Specjalnie spojrzałam na prognozę pogody i po niedzieli temperatury mają u nas znacznie wzrosnąć, więc będzie trzeba wybrać się nad wodę, a później znów zapowiadają deszcze. Myślę, że to dobrze i dla roślin i ogrodników, oby tylko jakichś wielkich nawałnic nie było. Serdecznie pozdrawiam. 🤗
UsuńPrzepiękne te kaniony i bardzo romantyczna opowieść o kochankach-rzekach :)
OdpowiedzUsuńW moich okolicach daleko od wiosennych upałów, które bywały tutaj w ostatnich latach.
Właśnie sprawdziłam, że przez większość maja nie byłam na dłuższej wycieczce rowerowej.
Bo ciągle było albo wietrznie, albo zimno, albo padało, albo wszystko na raz.
Oby się ta pogoda poprawiła nareszcie :)
Uściski i pozdrowienia!
To chyba najbardziej romantyczna indiańska legenda, jaką do tej pory poznałam. Mam nadzieję, że pogoda z początkiem czerwca będzie dla Was łaskawsza.
UsuńSerdecznie pozdrawiam. 🤗
Witaj Kochana 🩷
OdpowiedzUsuńPięknymi kadrami się z nami podzieliłaś. Bardzo lubię odwiedzać takie dzikie i puste tereny. Chociaż nie zawsze człowiek ma sposobność być sam w takim miejscu. Mimo wszystko kaniony są imponujące. A ta legenda chwyciła mnie bardzo za serce. Jest naprawdę piękna i bardzo romantyczna.
Wszystkiego dobrego i udanego czerwca 🪷🌸🪻
Witam Kochana Monisiu.🤗
UsuńCała przyjemność po mojej stronie, że mogłam Was tam zabrać. Przyjrzałam się tym zdjęciom i stwierdziłam, że wcale nie jest źle, że może przesadzam, że okolica i stan Illinois taki nieciekawy. Te formacje skalne są całkiem, całkiem. Być może już mi się opatrzyły? Pierwsze wrażenie zawsze jest najsilniejsze, tak jak pierwsza miłość. Dobrego nowego tygodnia, pozdrawiam. 🤗
W takich okolicznościach przyrody miło nabijać kroki
OdpowiedzUsuńOtóż to!
UsuńCudowne miejsce te kaniony. Formy skalne budzą różne wyobrazenia. Jestem pod mega wrażeniem. Ta legenda o rzekach niesamowicie mi się spodobała. Fajnie ją opowiedziałaś.
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu za obecność i pozytywne przyjęcie. Pozdrawiam serdecznie 🤗
UsuńNie ma sprawy MaB od razu Cię polubiłam za ciepło otwarcie i wielki talent :) Ściskam najmocniej
Usuń💕
Usuń