Kolejny raz okazuje się, że mój wybór lektury przypomina raczej kupowanie kota w worku. :) Przyszły do mnie dwie książki (reszta jeszcze idzie). Zamówiłam je z myślą, że sobie pofilozofuję na blogu na ich temat, lecz przyszły zupełnie inne niż myślałam. :) Miał być Tomasz Mazur doktor filozofii ( o którym pisałam tu) a pojawił się Tomasz Mazur podróżnik i autor "Anatomii istnienia". Dzięki tej niefortunnej pomyłce poznałam jego męskie spojrzenie na temat tajemnicy życia. Przeczytałam kilka stron i pomyślałam, że to jest niewątpliwie przejaw talentu - spostrzec coś na pozór oczywistego i umieć opowiedzieć o tym interesującą historię. Nie każdy przecież umie ubrać w słowa przesteń, czas oraz istnienie, i nie każdy te opisy przymierzy później do siebie.
Mazur rozpoczyna swą opowieść od wędrującej świadomości. Za dzieciaka świadomość znajdowała się u niego gdzieś na poziomie nóg. Rzeczywistość stanowiła świat odmierzony nogami: była skopaną pościelą, śladem na piasku, bieganiem, saltem, fikołkiem, przysiadem, piłką kopaną... W czasie dojrzewania świadomość powędrowała wyżej w okolice chłopięcych lędźwi rozpalając zmysłowość nastolatka, marzącego o pierwszym zbliżeniu z kobietą, o jej ciele oraz fantazjowaniu na temat spotykanych na ulicy kobiet. Kolejnym etapem było wkraczaniem w dorosłość i branie odpowiedzialności już nie tylko za swoje decyzje, ale również za innych. Dojrzałość skupiała się na: pracy, podróżowaniu, stwarzaniu związku, budowaniu rodziny...
"Wydoroślałem. Stanąłem na wyższym poziomie piramidy życia, na kolejnej platformie, na której powtórzyło się to, co stało się na poprzedniej, i czego z pewnością należało oczekiwać na każdej następnej. Oto będąc wyżej, więcej widziałem, więcej ogarniałem rozumem, ale miałem mniejsze niż poprzednio pole manewru. Pode mną rosła schodkowa piramida, piramida zbudowana z platform o coraz mniejszej powierzchni. Była to piramida widoków roztaczających się coraz dalej, przy jednoczesnym kurczeniu się przestrzeni działań. Piramida rosnącego pojmowania i malejącej swobody ruchu. Wysokość odsuwała horyzont, ale ograniczała wolność. umożliwiała dalekie spojrzenia, ale redukowała liczbę możliwych decyzji. Każdy dokonany wybór podnosił na wyższy poziom, ale wykluczał wszystkie inne wybory, zawężał spektrum tego, co wykonalne. Czas był pionową osią piramidy, a rosnący krąg horyzontu wyznaczał granice świadomości."
Jeśli chcesz poczytać o piramidach, które odwiedziłam, zajrzyj <tu> i <tu> .
Autor w przejmujący sposób opisuje również kolejny etap życia - jego jesień i schyłek. O tym jak dzień po dniu odchodzą siły i możliwości. O trudnościach w poruszaniu się i bólu. Nie każdy może sobie zdaje sprawę, że życie zaczyna się od bólu i bólem się kończy. Wydaje się, że powinniśmy już do niego przywyknąć, że cierpienie jest częścią życia, że jest wpisane w istnienie, a nasza tolerancja i reakcja na nie zależy od osobistej wrażliwości. Być może ból kiedyś zniknie całkowicie? Tak jak występowanie niektórych chorób zakaźnych spadnie nieomal do zera? Może przyszłe pokolenia nie będą musiały mierzyć się z bólem w ogóle?
Kolejną zamówioną książką po jaką ostatnio sięgnęłam, była o alchemii. Ta mnie niestety odrobinę rozczarowała. Oczekiwałam skryptu alchemicznych przepisów i rycin, a dostałam coś w rodzaju praktyk new age. Jedynie fragmenty dotyczące akceptacji swojego cienia uważam za wartościowe i trafne:
"Ludzie to istoty społeczne pragnące miłości, towarzystwa i aprobaty. Dlatego też już w bardzo młodym wieku uczymy się, które aspekty nas samych budzą akceptację, miłość otoczenia oraz przyciągają do nas innych ludzi, a które nie. Tak naprawdę już od pierwszego krzyku po urodzeniu, uczymy się zachowywać w sposób, jakiego oczekują od nas inni, aby dostać od nich to, czego potrzebujemy. Dorastamy również w przekonaniu, że aby zasłużyć sobie na miłość, musimy dostosować się do cudzych oczekiwań. To właśnie to przekonanie jest przyczyną powstawania naszego cienia."
"To właśnie te ukrywane aspekty stają się naszym cieniem. Nie zdajemy sobie przy tym sprawy, że cała nasza istota zasługuje na miłość, a nie tylko te ładne, uwarunkowane części nas, które prezentujemy światu."
"Tylko w ten sposób możemy pokochać siebie w pełni bezwarunkowo, czyli dokładnie tak, jak na to zasługujemy. Na szczęście rozświetlony światłem cień wydaje się mniej przerażający(...)"
Parece un libro muy interesante. Tomó nota te mando un beso.
OdpowiedzUsuńGracias por tu amable comentario. :)
UsuńTo prawda, ból pojawia się , materiał ludzkiego ciała zużywa się, ale cierpienie nie powinno nam towarzyszyć, bo niczemu nie służy, obniża jedynie komfort życia.
OdpowiedzUsuńJuż chyba podtytuł tej drugiej książki wskazuje, o czym autor pisze, więc nie dziwi mnie twoje rozczarowanie...
jotka
A mówi się, by "nie oceniać książki po okładce", hehe. Prawda jest taka, że póki książki nie przeczytamy, to nie wiemy do końca, z czym mamy do czynienia. Moje rozczarowanie jest spowododowane tym, że zawartość była niesatysfakcjonująca, ale temat nie przestał mnie interesować. ;) Carl Gustav Jung w swych pracach nawiązywał do początków psychologii, jaką niewątpliwie była alchemia i temat zamierzam sobie dalej zgłębiać.
UsuńZa to Tomasz Mazur - podróżnik zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Jego przemyślenia na temat życia i świata są dla mnie niezwykle trafne, więc ciekawią mnie jego inne książki. Jak to się mówi " apetyt rośnie w miarę jedzenia". Zresztą, Ty wiesz najlepiej, o czym teraz piszę. Pozdrawiam.
Lubię takie rozważania, jak w pierwszej książce.
OdpowiedzUsuńCiekawe są przytoczone cytaty dotyczące cienia z drugiej książki.
"Rozświetlony światłem cień" to moim zdaniem sens i radość istnienia, źródło nadziei, kwintesencja człowieczeństwa.
Pozdrawiam. Miłego dnia
Oczywiście to tylko fragment książki. Tomasz Mazur, mam wrażenie, podróżował nie tylko w świecie realnym, zdobywając wiedzę i doświadczenie, ale odbył również podróż w głąb siebie, swoich przekonań i wierzeń. W książce bardzo ciekawie opisuje proces budowania swojej zewnętrznej i wewnętrznej siły. Opowiada jak z wątłego chłopca przeistacza się w dojrzałego, silnego mężczyznę. Znalazłam tam mnóstwo takich perełek i mam wrażenie, że to początek przygody z tym autorem. :)
UsuńOdnośnie "Alchemii...", to wydaje mi się, że praca ze swoim cieniem nie jest taka prosta. Ja bardzo długo walczyłam z uświadomienie sobie, że każdy go posiada i zajęło mi to bardzo dużo czasu. W dodatku oswojenie spychanego do nieświadomości obrazu samej siebie i ukochanie go - to jednak niechciana praca i żmudny proces. Dla mnie bardzo wartościowy i poprawiający jakość życia.Dziękuję moja-enklawo za Twoje ciekawe komentarze. Pozdrawiam. 🙂
A zatem "pomyłka" z Mazurami się przydała.
UsuńA propos drugiego problemu, to u mnie "praca z cieniem" - jak to określiłaś- trwała kilkanaście lat i w zasadzie ten proces nie ma końca, bo ciągle jest nad czym pracować. I to jest fascynujące i dobre jednocześnie.
A przy tym ucieszyłam się, gdy ostatnio jedna z terapeutek, która zajmuje się rozwojem osobistym i wrzuca krótkie filmy do sieci powiedziała, że nad zmianą, aby była widoczna i skuteczna trzeba pracować właśnie kilkanaście lat. Odnosiła to do osób, które przychodzą do niej i chcieliby efektów- teraz , zaraz i natychmiast. Tymczasem ona powiedziała jak jest i było to z jej strony bardzo uczciwe, bo pomyślałam sobie, że nie obiecuje ludziom tzw. gruszek na wierzbie. Wszystko musi być przepracowane i taki proces musi po prostu trwać.
Pozdrawiam
Zgadzam się z Tobą. Proces pracy nad sobą i rozwoju nie ma końca. Pozwolę zacytować sobie jeszcze jeden fragment z "Anatomii istnienia" Tomasza Mazura (mam nadzieję, że trafny):
Usuń"Cierpimy, jeżeli uparcie trzymamy się skorupy, która stała się zbyt mała. Cierpimy, chcąc zatrzymać niosący nas nurt. Kto więc w życiu rzekę dojrzy - ten w radość popłynie, a dla kogo będzie się ono jawiło jak kamień - ten utonie. Cierpienie wynika z niezgody na zmianę, z odmowy rośnięcia. Dopóki będziemy postrzegać ocean życia jako przeszkodę, a nie jako drogę na drugi brzeg - będziemy cierpieć."
W tej chwili uważam, że nie ma przypadków, i że pomyłka odnośnie autorów o tych samych imionach i nazwiskach, nie była pomyłką, a etapem poszerzania horyzontów i świadomości.
To o czym piszesz cytując Tomasza Mazura to chyba tak zwany opór- zjawisko chętnie omawiane teraz przez psychologów.
UsuńA co do Mazura to w notatkach znalazłam coś, ale innego Tomasza Mazura- filozofa.
"Żyjemy tak naprawdę jeden dzień"- Jak poradzić sobie z presją świata i ludzi?
Należy traktować przyszłość tak jak starożytni żeglarze gwiazdy: nawigowali się na nie. Nasze dalekosiężne cele, ambicje i aspiracje to są gwiazdy. Nie można ich mylić z celem podróży- dr Tomasz Mazur, autor podcastu " Ze stoickim spokojem" .
Tak się ucieszyłam, że znalazłam zeszyt z tymi notatkami, że musiałam Ci napisać, choć to nie jest dokładnie na temat naszej dyskusji, ale rozważań o życiu- jak najbardziej.
Pozdrawiam
To porównanie życia do jednego dnia i dalej do nawigacji według gwiazd jest piękne i mądre zarazem. Te słowa mają moc. ;)
UsuńA ja przeszukując odmęty internetu znalazłam blog wspomnianego doktora Mazura. Nie wiem tylko, czy miałabym odwagę skomentować, tak jak z Tobą sobie teraz piszę. :)
Skoro jednak podzieliłaś się ze mną fragmentem, który zrobił na Tobie wrażenie, to ja napiszę fragment, który zrobił wrażenie na mnie. Cytat pochodzi z książki "Anatomia istnienia", Tomasza Mazura podróżnika.
"Zło nie kończy się na jednym czynie, lecz jest jak kamień, który wywołuje trudną do zatrzymania lawinę zemsty, uprzedzeń, neurozy. Pytasz, czy jest z tej spirali wyjście, jakaś droga, jakaś metoda, aby się z niej wyrwać? Jest, ale tylko dusza mistrza jest w stanie jej użyć: metodą tą jest bowiem przebaczenie. Metodą jedną i jedyną jest nieoddanie ciosu."
"Aby okazać łaskę, trzeba być silniejszym od tego, który nienawidzi z całej mocy."
"Dobro również - podobnie jak zło - jest dziedziczne. Ono również żyje własnym życiem i ono również rośnie w siłę, ale nie ciągnie na dno, lecz ku wyżynom wznosi. Nie oczekuj jednakowoż zbyt wiele. Spirala dobroci jest krucha, ulotna, nietrwała. Gniew i pragnienie odwetu żyją dłużej od szacunku lub wdzięczności, a dzieje się tak , ponieważ gniew rodzi pasję, zaś wdzięczność - wyciszenie."
Z tego wynika, że spirala dobra potrzebuje ciągłego wsparcia, potrzebuje więcej uwagi i wysiłku. I z całą pewnością jest drogą mistrzowską.
Wydaje się, że to bardzo intrygujące książki, jednak niekoniecznie dla mnie.
OdpowiedzUsuńCzytanie powinno być przyjemnością, więc życzę Ci przyjemnej lektury, którą sama wybierzesz
UsuńPozdrawiam. :)
Lubię czytać. Zaintrygowałaś mnie tym postem. :)
OdpowiedzUsuńO, to bardzo się cieszę. A możesz napisać, co Cię zaintrygowało?
UsuńJestem i myślę, że zostanę. "Anatomia istnienia" byłaby z pewnością literaturą dla mnie. Bardzo lubię czytać o takich życiowych rozważaniach i poznawać punkty widzenia innych ludzi na sprawy związane z odczuciami, z przemijaniem itd. A w drugiej pozycji pewnie wyłowiłabym dla siebie jakieś ciekawe i inspirujące afirmacje :)
OdpowiedzUsuńTak naprawdę nie żałuję żadnej książki, której do tej pory przeczytałam i wykorzystuję na to każdą wolną chwilę. W różnych etapach życia mam mniej lub więcej czasu. Idzie jesień, pracy w ogrodzie będzie coraz mniej, więc zamówiłam sobie ich jeszcze więcej. 😄 Oprócz przypadkowych zakupów w polskim sklepie, na kiermaszach i zakupów online, mam takie jedno dojście w księgarni, w której kiedyś pracowałam, że mi sprowadzają książki z Polski, zresztą nie tylko mi. Wystarczy zapytać. Swoją drogą, praca tam, to była najspokojniejsza i najprzyjemniejsza praca jaką wykonywałam do tej pory. Ale do czego zmierzam? Czytanie to przecież niekończąca się przygoda i niekończące się źródło inspiracji. Książkę Tomasza Mazura polecam tym, którzy lubią przemyślenia na temat życia. A ta o alchemii, to myślę, że jest dobra na początek, ale jak ktoś chce więcej informacji, to się tam dużo nie dowie. Książka posiada za to wiele ćwiczeń polegających na medytacji i wizualizacji. Dziękuję serdecznie za odwiedziny. ;)
UsuńJa celuję w inne tematy :) a tobie życzę wielu fascynujących książek
OdpowiedzUsuńDziękuję wzajemnie. :)
Usuń