Wielkie miasto nie jest moim naturalnym środowiskiem, nie bywam tu codziennie.
Tę chwilę chciałam uwiecznić dla siebie
i dla Was.
To jest tzw. down town Chicago
Taki mieliśmy parking
Mam dużo fajnych wspomnień związanych z House of Blues, w tym wiele kameralnych koncertów zespołów z Europy.
Tutaj też mieliśmy mieć nasz dzisiejszy koncert.
Bilet na apce, mała rewizja co wnosimy...
I ruszamy ku nowej przygodzie!
W środku taki przytulny klimat, trochę jakby "religijny", ale nie, że jakieś krucjaty czy coś, powiedzmy pełna tolerancja.
Grejpfrutowa Margarita $20
i tylko tak symbolicznie, bo cena zaporowa.
A tutaj Ville Valo teraz bez HIM
Gdyby mnie ktoś zaczepił i gdybym miała wskazać "wampira naszych czasów", to byłby nim Ville. Nadal przystojny, oczytany, przeuroczy, a na scenie hipnotyzujący. Przedział wiekowy publiczności od nastolatków aż po ryczące czterdziestki (głównie babeczki, ale faceci też). Oczywiście, że bisowali. Nikt nie miał w ogóle zamiaru wychodzić. Z tyłu ktoś zaskandował "one more song" reszta podchwyciła, więc musieli wyjść na bisy.
Jakby ktoś chciał posłuchać, to tu jest --> wywiad
***
Ciekawa jestem, czy wy też tak macie...? Czasem zauważam rozdźwięk między tym co w środku i na zewnątrz. Kiedy dajmy na to przepiękna osoba nie ma nic do powiedzenia. Otwiera usta i jakby słońce zaszło. I to samo odwrotnie, kiedy oczytana i wartościowa osoba nie dba o siebie. Gdy widzę zaniedbaną kobietę (czy mężczyznę), to dla mnie znak, że coś tutaj nie gra. W przyrodzie ptak, który jest pięknie wybarwiony, jest zdrowy i gotowy do rozdrodu, natomiast jeśli przeżywa stres, jego fizjonomia natychmiast to pokazuje.
Myślę, że to dobry czas na dobre zmiany. Dbajmy o siebie Panowie i Panie. O każdy aspekt naszego życia i o relacje z innymi ludźmi, bo inni mają na nas wpływ. Warto być życzliwym.
Wiosną was jeszcze nie raz obsypie.
Mój las (taki odwiedzany często gęsto)
dopiero zaczyna kwitnienie.
Słuchałam HIM raczej pobieżnie (w sensie nie byłam bardzo zafascynowana) i znam kawałki tylko z jednej płyty sprzed 20 lat. Ale koncert na żywo to zawsze super sprawa, warto się wybrać.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o rozdźwięk ... do końca nie wiem, co jest w środku.
Faktycznie, nie zawsze wiemy, co w środku... Chodziło mi raczej o takie ogólne wrażenie, jakie można odebrać, na podstawie tego, jak ktoś wygląda i jak się wysławia. Dzięki za komentarz.
UsuńByłem pewnie ze dwa razy w Chicago, bliżej mi do Nowego Jorku…mam podobnie, nie lubię wielkich miast…wypad od czasu do czadu wystarczy.
OdpowiedzUsuńMarek z Ekwadoru.
Jak miło, że mnie odwiedziłeś! Nigdy nie byłam w Ekwadorze, a jestem bardzo ciekawa jak tam jest. ;)
OdpowiedzUsuńMieszkałem ponad dwadzieścia pięć lat w USA, to już nie ten sam kraj. Ekwador to przede wszystkim inne tempo, wolniejsze, co bardzo mi odpowiada No i dostęp do taniej i świeżej żywności.to dla mnie jest dobra odmiana.
OdpowiedzUsuńWłaśnie się zastanawiałam, czy jesteście tam na stałe? Skąd pomysł, żeby akurat tam się osiedlić?
UsuńA to na pewno z tym świeżym jedzonkiem, w Stanach jedzenie jest paskudne, ale to z pewnością już wiesz. :) Trzeba gotować samemu, jeśli komuś zależy na zdrowiu i smaku. Idealnie byłoby też posiadać chociażby malutki ogródek, żeby móc samemu coś wyhodować w sezonie.
W 2009 pojechaliśmy zobaczyć Ekwador…No i spodobało nam się, nawet bardzo. Tanio, świeżo, wolniej, więcej czasu dla siebie. Dodatkowy bonus ich walutą jest dolar, nie ponosimy żadnych kosztów związanych z wymianą. Mamy w Stanach dzieci dlatego tutaj kiedyś wrócimy…póki co koszty życia, podatki i utrzymanie w Stanach wcale nas do tego nie zachęca. Myślimy jednak o czymś wspólnym z jednym z naszych synów. Zobaczymy.
UsuńAle to wspaniała inspirująca historia! Ja podziwiam takich odważnych ludzi jak Wy. Każda przeprowadzka to przecież wielkie wyzwanie! Mam nadzieję, że się Wam z synem wszystko ułoży. Do odważnych świat należy. Brawo!
Usuń