Kilka lat temu pod wpływem filmu: "The Bucket List" z 2007 roku, o dwóch przyjaciołach, którzy rzucają sobie wyzwania i zaczynają realizować swoje najskrytsze marzenia, zrobiłam sobie osobistą listę marzeń do spełnienia. Niedawno do niej wróciłam i stwierdziłam, że trochę ten pomysł zaniedbałam, i że z 50 punktów odznaczyłam może z 15. Ot i proza życia, a latka lecą... Ten rok budzi jednak we mnie wiele nadziei. Jest przełomowy. Po przerwie związanej z pandemią, zakazami, nakazami i obostrzeniami, ludzie zaczęli na nowo bawić się i podróżować. Podejrzewam, że tak jest na całym świecie. Tak na marginesie, to każdemu przydałby się taki przyjaciel, który umiałby go zmotywować. Nieustannie szukam swej drogi, próbuję różnych technik rozwoju i filozofii, głównie poprzez fachową literaturę oraz kanały na yotube, a mój apetyt na nowe przygody jakby dodatkowo się wzmógł. Na swoim przykładzie wiem, że planowanie jest kluczowe. I jeżeli odważę się zrobić choćby mały krok, to reszta już jakoś pójdzie.
Poniżej zdjęcia z Antelope Canyon w rezerwacie Navajo, Arizona.
Podsumowanie tygodnia:
Tropikalne temperatury sprawiają, że najlepiej spędzić wolny czas nad wodą.
Parki wodne pękają w szwach. Obserwacja ludzi w takim miejscu niesie ze sobą wiele refleksji. Ale o tym przy następnym wpisie...
W zeszłym tygodniu obejrzałam też drugą część Barbenheimer.
Jeśli ktoś interesuje się kinem powinien obejrzeć "Barbie". Obawiałam się tego wszechobecnego różu, ale okazało się, że właśnie scenografia jest mocną stroną tego filmu. Poza tym obsada: w głównych rolach: Margot Robbie i Ryan Gosling. Nie wyobrażam sobie lepszego doboru aktorów. Oboje stanęli na wysokości zadania. Ale sama historia mimo wszystko nie do końca mnie przekonała, pomimo licznych nawiązań do popkultury, porównania świata dziewczynki i realnego, jakże męskiego. Barbie nawet w swoim Barbieland musi walczyć o swoją pozycję, gdyż Ken podczas jej nieobecności zrobił tam rewolucję. Barbie nie nadąża za współczesnością i nową generacją. Barbie pani prezydent, pisarka, lekarka, naukowiec wydają się być tylko zabawą. W rzeczywisości przeciętna kobieta ma o wiele więcej na głowie. Myślę też, że Barbie zasługuje na głębszą dyskusję.
Do kin 🎥 weszły właśnie dwa skrajnie odmienne filmy: "Barbie" i "Oppenheimer". W wielu serwisach oraz kontach na youtube pojawiło się w tytułach połączenie tych dwóch - "Barbenheimer", a także pomysł, aby w jednym ciągu obejrzeć oba.
Oppenheimer przyciągnął moją uwagę jako pierwszy już podczas reklam przed seansem Indiany Jonesa (obok Diuny 2 oczywiście, która wejdzie do kin w listopadzie). Film opowiada historię genialnego naukowca, który poprowadził projekt „Manhattan” mający na celu zbudowanie bomby atomowej. Przełom w badaniach nastąpił w lipcu 1945 roku, gdy na poligonie wojskowym Los Alamos w stanie Nowy Meksyk zdetonowano plutonową bombę o sile 20 kiloton - Trinity. W tej historii jesteśmy świadkami ogromnego sukcesu naukowców, ale obserwujemy moment ich otrzeźwienia i rozterki na temat niszczycielskiej siły broni jądrowej. Wszystko to przeplata się z życiem prywatnym głównego bohatera; z jego momentami zauroczenia, pasji i wewnętrznego konfliktu. Mam nadzieję, że nie będzie to spoiler, gdy napiszę, że na ekranie pojawiają się dwie kobiety (w tych rolach doskonała Emily Blant jako żona oraz intrygująca Femme Fatale - w tej roli Florence Pugh). Oprócz tego można wyróżnić Roberta Downeya Jr, Matta Damona oraz oczywiście Cilliana Murphy, który według mnie za rolę Oppenheimera powinien dostać Oscara.
Kiedy bomby atomowe zostają zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki, Robert Oppenheimer zaczyna mieć wyrzuty sumienia. I myślę, że to brzemię ciążyło na nim już do końca życia. Dodatkowo w czasach zimnej wojny i wyścigu zbrojeń zostaje zniesławiony i oskarżony o szpiegostwo i z bohatera osiągającego olbrzymi sukces, popada w niełaskę. Zostaje zrehabilitowany dopiero przez Kennedy'ego.
Jako ciekawostkę chciałabym Wam napisać, że University of Chicago dało przyczynek do prac nad energią jądrową. Tutaj powstał pierwszy reaktor:
Chicago Pile nr 1 (CP-1) został zbudowany w prowizorycznym laboratorium pod trybuną Stagg Field Stadium na Uniwersytecie w Chicago. To tutaj w 2 grudnia 1942 r. Enrico Fermi i jego współpracownicy przeprowadzili eksperyment kontrolowanej samopodtrzymującej się reakcji łańcuchowej i tym samym wprowadzil Świat w erę energii jądrowej.
Dziś odwiedzimy Devil's Lake State Park. Przejdziemy East Bluff Trail szlakiem ciągnącym się wzdłuż wzniesień wokół jeziora, zajrzymy przez Devil's Doorway i pomoczymy się w diabelskim jeziorze. Jezioro położone jest w południowym paśmie Baraboo, około dwóch mil na południe od miejscowości Baraboo w Wisconsin. Park stanowy odwiedza rokrocznie około 3 miliony turystów. - (To tak gwoli informacji gdzie i co?)
Otoczone wzniesieniami indiańskie uroczysko zachwyca czystą wodą i surowym niemal górskim klimatem (po bokach wokół jeziora na wzgórzach usypane są gołoborza, choć wysokich gór tam nie ma. Skąd one się tam wzięły? - pytam, chociaż wiem, że to sprawka ostatniego zlodowacenia. Rdzenni mieszkańcy tych stron opowiadali o tym legendę.
d
Pod koniec XIX wieku, Indianie, których przodkowie mieszkali tu od dawien dawna, opowiadali historię o straszliwej bitwie, która się wydarzyła i ostatecznie doprowadziła do powstania "Diabelskiego Jeziora". Brały w niej udzial Thunderbirds (ptaki sprowadzające burzę) wystepujace w indiańskich wierzeniach.
Owe legendarne ptaki były silnymi, masywnymi stworzeniami, tak dużymi, że mogły podnosić z ziemi ludzi i zabierać ich ze sobą. Były istotami, które kontrolowały wyższy świat i trzymaly złych ludzi w ryzach. Z kolei świat podziemny był zamieszkały przez duchy wody, które były przeciwnikami Thunderbirds.
Dawno, dawno temu w miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się Diabelskie Jezioro toczyla sie straszliwa bitwa. "Ptaki sprowadzające gromy" przeprowadziły pełny atak na niezwykle groźne duchy wody. Wzlatywały wysoko w chmury i strzelały piorunami w wodę i brzegi jeziora. Duchy wody walczyły równie zawzięcie, rzucając w powietrze dużymi kamieniami, tworzyły trąby wodne oraz wirujące burze z głębin wody wznosiły się, by usidlić "Ptaki Gromu" i pociągnąć je w dół. Zacięta bitwa trwała całymi dniami.
W ogniu bitwy drzewa zostały wyrwane z ziemi, a kamienne urwiska podzielone, zmiażdżone i pokruszone pod ogromną siłą ognia walczących stworzeń. Ziemia została spustoszona i tak oto powstało to święte jezioro.
Gdy pierwsi geodeci przybyli do Devil's Lake w XIX wieku, opisali je jako miejsce, przez które trudno było się poruszać, a przepłynięcie jeziora zajęło im cały dzień.
Kiedy bitwa dobiegła końca i Thunderbirds pokonały duchy głębin, powrócily na północ do swych gniazd.
Co ciekawe, legenda Ojibwe opowiada, że Thunderbirds - "ptaki sprowadzające burzę" przybywały tam każdej wiosny z innymi migrującymi ptakami, aby latem, kiedy są najbardziej bezpieczne, walczyć z duchami zamieszkującymi jezioro. Jesienią odlatywaly i kierowały się na południe.
Ta legendarna bitwa to tylko jeden z możliwych powodów, dla których "Diabelskie Jezioro" zostało nazwane przez lud Ho-Chunk „Świętym Jeziorem” lub Ta-wa-cun-chuk-dah. Inne prawdopodobne tłumaczenia to: Spirit Lake, Holy Lake, Bad Spirit Lake i oczywiście Devil's Lake.
Powyżej Devil's Doorway
Usypane głazy na wzgórzach wokół jeziora
A te formacje skalne wyżej przypominały mi wejście do jakiegoś zamku albo starożytnych
ruin.
***
Chociaż nazwa powstała przez nieporozumienie, nadal pozostaje istotną częścią historii tego parku. Jeśli chodzi o rzekome pływające węże, upiorne duchy i echa... No cóż... Nie wszystkie tajemnice łatwo od razu odkryć i poznać. Wspomnę jedynie, że pływającego węża widziałam na tym jeziorze na własne oczy kilka lat temu, brrrr.
Pod koniec XX wieku postęp w wielu dziedzinach nauki zapoczątkował rozwój kinezjologii. W tym czasie pojawiły się pierwsze komputery, a ich moc przeliczeniowa pozwoliła na liczne badania naukowe oraz rozwój sztucznej inteligencji. Dostęp do tak wielkiej ilości informacji pozwolił na wyodrębnienie rewolucyjnej wizji zjawisk naturalnych - zwanej teorią chaosu. W tym czasie również mechanika kwantowa doprowadziła do postępu w dziedzinie fizyki teoretycznej i odkryć w zakresie dynamiki nieliniowej. To przenikanie się różnych dziedzin nauki pozwoliło na obserwację bardziej realistycznego obrazu działania zjawisk naturalnych, które są wobec siebie w różnym stopniu zależne.
"Kinezjologia po raz pierwszy wyeksponowala bliski związek między umysłem a ciałem, wykazując, że umysł w istocie "myśli" ciałem." (David S. Walther).
Nie jest też niczym nowym stwierdzenie, że emocje wpływają na ogólny stan zdrowia.
"Początkowo najbardziej uderzającym odkryciem kinezjologii było wykazanie, że mięśnie natychmiast słabną, gdy ciało jest wystawione na kontakt ze szkodliwym bodźcem." (D. R. Hawkins, Siła czy moc).
Przykładowo kiedy chory z hiperglikemią w czasie badania dostał odrobinę cukru na język, jego mięsień przedramienny słabł. Jeśli badany miał kontakt z naturalną i zdrową żywnością, jego mięśnie wzmacniały się. Brzmi to nieprawdopodobnie, nieprawdaż?
Można więc na różne dolegliwości stosować przypisane leki, ale holistyczne spojrzenie na ciało człowieka byłoby w tym przypadku bardziej skuteczne . Na przykład osoba z nadciśnieniem powinna zacząć pracować nad swą niepohamowaną złością i stosować różne metody na uspokojenie się. To samo tyczy się osób z zaburzeniami psychicznymi; gdzie wspólnie: psychoterapia, leki oraz dostarczanie witamin poprzez zbilansowane odżywianie mają istotny wpływ na ogólny dobrostan chorego.
Wspominany już przeze mnie na blogu dr. David R. Hawkins jest znany ze swych prac dotyczących kalibracji i stworzenia mapy poziomów świadomości. <tu> Mapę tę można też potraktować jako ciąg przyczynowo-skutkowy. Z jednego poziomu w wyższy można bowiem przejść dzięki mocy współczucia i zrozumienia wobec siebie i innych. Wszystkie poziomy poniżej 200 mają destrukcyjny wpływ na jednostkę i społeczeństwo - Hawkins określił je jako siłę. Wszystkie powyżej 200 stanowią wyraz twórczej mocy - moc.
***
A w weekend kultowy film z lat 80-tych warty polecenia:
Labirynt z 1986r. wyreżyserowany przez twórcę muppetów Jima M. Hensona i cudowny Dawid Bowie jako król goblinów- jaki talent aktorski, brawo! 👏 oraz młodziudka Jennifer Connelly w roli Sarah.
Minął kolejny długi weekend połączony ze świętowaniem. Upalne lato daje się we znaki. Dziś popadało, dziś łapię oddech, a spragnione rośliny chłoną deszczówkę. Właśnie wróciłam z babskiego wyjścia z Margaritą 🍹 do kina📽. Było bardzo przyjemnie i wesoło. Drinki w puszkach, jak to się mówi, robią robotę. Tym razem padło na romantyczną komedię No Hard Feelings ( po polsku "Bez urazy" :)) w reżyserii Gene Stupinsky. Maddie, w której rolę wcieliła się Jennifer Lawrence, ma kłopoty finansowe, szukając wyjścia z trudnej sytuacji (grozi jej utrata domu za nieopłacone podatki), odpowiada na ogłoszenie. W nim zatroskani rodzice w zamian za randkowanie z ich synem oferują auto. 32 - letnia kobieta, która utrzymuje się głównie z prowadzenie Ubera i kelnerowania, a której auto właśnie zostało skonsfiskowane, jest zdesperowana. Z kolei rodzice Percy'ego ( w tej roli Andrew Barth Feldman) martwią się o przyszłość syna, który właśnie dostał się do Princeton. Przy czym cały układ Maddie z rodzicami ma pozostać w tajemnicy.
Co mnie uderzyło w tym filmie? Cóż za nieprawdopodobna historia! Nigdy nie spotkałam się z tym, aby rodzice przygotowywali swoją pociechę do życia w tak hardkorowy sposób.
Po drugie, sama postać Percy'ego. Zdolny i wrażliwy 19-latek spędza wakacje jako wolontariusz w schronisku (wolontariat zapewne wymagany przez prestiżową uczelnię 🙄) i choć ma wiele uzdolnień, jego życie jest nieomal zsynchronizowane z komórką, bez której nigdzie się nie rusza. Rodzice cały czas wiedzą co robi i gdzie jest dzięki zainstalowanej aplikacji, a on sam w internecie spędza cały swój wolny czas; tam gra w technologii vr i ogląda filmy na TikToku, tam też zdobywa znajomych i całe jego dotychczasowe życie towarzyskie toczy się właśnie online.
Co wyniknie dzięki spotkaniu tych dwojga? O tym nie napiszę, nadmienię jedynie, że oboje mogą się sporo od siebie nauczyć.
****
We wtorek obchodziliśmy 4th of July - Independence Day - Dzień Niepodległości na pamiątkę ogłoszenia Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych od Wielkiej Brytanii, która zakończyła wojnę o niepodległość (1775-1783).
Jak Ameryka celebruje to święto? Zazwyczaj każdy po swojemu. Są parady, festyny, są koncerty, są spotkania rodzinne oraz w gronie przyjaciół, jest też czas na plażowanie, albo grillowanie. A wieczorem tradycyjnie fajerwerki pod gołym niebem na pamiątkę wojennych wybuchów i wystrzałów. Na podniebne pokazy sztucznych ognii amerykańskie rodziny wybierają się z krzesełkami i kocami w miejsca ustalone przez lokalne władze.
Osobiście wolałabym, żeby tych wystrzałów było jak najmniej ze względu na zwierzęta domowe i dzikie, które zwyczajnie się boją. Czy jest jakaś inna alternatywa? Nikt na to chyba jakoś do tej pory nie wpadł.
Jak przyjemnie wybrać się do nowo otwartego kina w fajnym towarzystwie i na film, który pewnie będzie hitem! Najsłynniejszy filmowy archeolog zabiera nas tym razem w zaskakującą podróż w czasie. Indiana Jones and the Dial of Destiny (Indiana Jones i artefakt przeznaczenia po polsku) rozpoczyna komputerowo odmłodzony Indy w hitlerowskim pociągu wiozącym zrabowane skarby. II Wojna Światowa właśnie się kończy, trzeba uratować co się da!
Później przenosimy się w czasy dzieci kwiatów, pokojowych demonstracji przeciwko wojnie w Wietnamie oraz lądowaniu człowieka na Księżycu. Indiana Jones jako profesor Hunter College przechodzi właśnie na emeryturę. Strofuje młodych lubiących głośną muzykę i zabawę oraz oczywiście narzeka na swą kondycję staruszka, co nie przeszkadza mu chwilę później wpaść w wir przygód i nowe linie czasowe razem z wnuczką przyjaciela z Oxfordu - Heleną Shaw. Ostatnia z przygód tej pary i ich przyjaciół bardzo mnie zaskoczyła, ale o tej już nie wspomnę. Nikt nie chce przecież czytać spoilerów. 😉
Ktoś się może wybiera do kina lub na ten film? 😄 Jeśli tak, to czekają go brawurowe zwroty akcji, zagadki do rozwiązania, międzynarodowe podróże, niebezpieczni przestępcy i błyskotliwe dialogi - wszystko, czego widz w sumie oczekuje. Nie mam zamiaru krytykować. Cieszę się, że ten sequel w ogóle powstał.
Takie mamy kino 😏
Jutro Dzień Niepodległości (Independence Day) obchodzony jak co roku 4 lipca w rocznicę ogłoszenia Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych od Wielkiej Brytanii. Przed nami przygotowania, a jutro koncerty, parady, festyny i pokazy sztucznych ognii. Ale o tym w następnym wpisie.