środa, 31 października 2012

Trick or Treat

"Trick or Treat" czyli "cukierek albo psikus", dla niektórych okazja do fajnej zabawy w nieco makabrycznej scenerii,
 a dla niektórych pogańsko -ezoteryczno - okultystyczne święto diabła.
Skoro Halloween jest takie niebezpieczne, dlaczego obchodzi się je również w szkołach?









poniedziałek, 15 października 2012

Nie ma się czego bać







   Nie ma nic odkrywczego w stwierdzeniu, że gdybyś urodził/a się w innym czasie i miejscu byłbyś/byłabyś innym człowiekiem. W zależności od tego, obchodziłbyś/obchodziłabyś uroczystości: Wszystkich Świętych, Zaduszki, pogańskie Dziady, Samhain lub Halloween.
Opisane przez Mickiewicza Dziady, tradycja  ludów słowiańskich i bałtyjskich, miała na celu nawiązanie kontaktu ze zmarłymi, ugoszczenie ich tak, aby osiągnęły spokój w zaświatach, oczyszczenie poprzez symboliczne obmycie i oświetlenie drogi zbłąkanym duszom. Pozostałości tego zwyczaju przetrwały do dnia dzisiejszego w postaci zniczy palonych na grobach.
Ale również podczas celtyckiego Samhain (31 października /1 listopada) szczególną uwagę poświęcano zmarłym. W czasie tych obrzędów żegnano lato, aby powitać zimę, wygaszano światła w domostwach i wystawiano jadło oraz zapalalano kaganki w specjalnych miejscach spotkań, aby w ten sposób zmylić nieprzyjazne duchy i wspomóc słońce w walce z ciemością. Celci przebierali się w łachmany, aby stać się dla duchów małoatrakcyjnymi i żeby żaden z nich nie chciał w nich zamieszkać.
Halloween obchodzony w krajach anglosaskich jest również kontynuacją tych pogańskich zwyczajów.
Miejsce i czas są więc czynnikami, które determinują rozwój i zmniejszają/pogłębiają obawy ukryte w ludzkiej podświadomości.
Ale strach kontrolowany, który przeżywamy oglądając, słuchając lub czytając niesamowite historie z pogranicza snu i jawy,  rozładowuje leki dnia codziennego. Czyli opowieści z dreszczykiem stają się jakby szczepionką, która uodparnia nas na chwile rzeczywistej grozy i pozwala nam zachować zimną krew w sytuacji realnego zagrożenia.
Jaki jest Twój stosunek do maskarady i do śmiertelnej powagi? 

wtorek, 9 października 2012

Rertrospekcja

   Zastanawialiście się kiedyś jak bardzo zmienił się świat w przeciągu 20, 30, 50, a nawet 100 lat? Myśleliście może o tym, że nie tak dawno rodzice potrafili przygotować swoje dzieci do samodzielnego życia. Dajmy na to: matki uczyły córki gotować, szyć i jak opiekować się młodszym rodzeństwem. Ojcowie przyuczali swoich synów do pracy na roli, w gospodarstwie i przy zwierzętach.
Odnoszę wrażenie, że dziś młode pokolenie nie radzi sobie z dorosłością i odwleka moment usamodzielnienia się: a to ze względu na naukę, a to sytuację na rynku pracy, albo zwyczajnie, tak  jest im wygodniej.
Wydaje mi się, że dorośli wiele mogliby się od młodych nauczyć, zwłaszcza jeżeli chodzi o nowinki techniczne. W jaki sposób rodzice mogą im pomóc wejść w dorosłe życie?
Jakie wartości chciałbyś/chciałabyś przekazać i czego nauczyć swoje dziecko, kiedy jutro wydaje się być niepewne?

   Kiedy nasi dziadkowie, albo ich dziadkowie byli dziećmi do zabawy mogły służyć im przypadkowe przedmioty. Wystarczyła odrobina wyobraźni, a kawałek patyka zmieniał się w pistolet, łuk albo procę, z drewnianych klocków powstawały domy, a nawet całe osiedla. Kolba kukurydzy przeobrażała się w lalę...

Tutaj najmłodsze pokolenie uczy się jak takie lalki wykonać:




Kaczuchy zażywają kąpieli


Szop pracz również


Wiecie z czego słynie dydelf wirginijski?


środa, 3 października 2012

Cząstki elementarne



Kiedy chodziłam do szkoły podstawowej atom składał się z protonu, neutronu i elektronu oraz pola elektromagnetycznego - tak nas przynajmniej uczono.  Z czasem okazało się, że to nie jest cała prawda. Dowiedziałam się i to głównie dzięki własnej niespożytej ciekawości, że naukowcy mogą wyodrębnić jeszcze mniejsze cząstki. Obecnie znanych jest ich ponad dwieście. Kiedy spojrzysz na atom i na cząstki w nim zawarte, to możesz zauważyć, że zachodzą tam różne interakcje - cząstki drgają, pulsują i niespostrzeżenie zmieniają się.  Przypominają grupę rozbawionych studentów, którzy spotkali się na imprezie w jednym z niewielkich pokoików w koedukacyjnym akademiku. W pierwszej chwili mamy wrażenie chaosu, prawda? Nic z tych rzeczy! Wszystko jest tak, jak ma być. Są na tyle sprytni, że bardzo ciężko przyłapać ich na gorącym uczynku. A każdo badanie supernowoczesną aparaturą okazuje się inne, bo cząstka może być i energią i materią zarazem. Przenikają więc, oddziaływują na siebie i już nic nie jest takie samo jak na początku. Okazuje się, że  nawet przeprowadzone badanie ma na nie wpływ. Idąc dalej tym tokiem myślenia - skoro wszystko wokół nas składa się z atomów, a one z cząstek elementarnych, które są integralną częścią natury i skoro naukowiec wyodrębniając jakąś cząstkę i podczas badania nadaje jej pewne cechy, np.: oświetlenie w warunkach laboratoryjnych dostarcza cząstce dodatkowy zastrzyk energii; Z innej strony, narzędzia i wiedza, którymi się posługuje są niewystarczające, gdyż na poziomie molekularnym procesy zachodzą w zaskakującym tempie, tzn.: cząstka przed i po zbadaniu może okazać się czymś zgoła innym, to znaczy, że każdy z nas ma realny wpływ na swoje otoczenie, bo zarówno my, jak i świat, który nas otacza, składa się z tych właśnie niewielkich cząstek.
 Do czego to się sprowadza? Sprawa według mnie jest prosta jak budowa cepa:
-jeżeli ktoś bardzo pragnie wyzdrowieć, to jest większe prawdopodobieństwo, że wyzdrowieje, niż gdyby się poddał od razu.
-jeżeli ktoś bardzo chce się czegoś nauczyć, to podświadomie będzie do tego dążył.
I tak dalej, i tak dalej. :)