Wróciłam nad "Sinnissippi" - tak tubylcy nazywali kiedyś Rock River.
Tak tutaj cicho, tak spokojnie... Słychać tylko szum drzew i plusk wody. I gdyby tylko umiały mówić, to opowiedziałyby pewnie piękną gawędę. To dawne tereny Sauków i Lisów.
Plemiona te należały do grupy algonkińskiej i zamieszkiwały wielkie równiny Ameryki Północnej. Algonkinowie posługiwali się językami z tej samej rodziny lingwistycznej. Co ciekawe wśród tych ludów, zamieszkujących tereny północne i wschodnie, występował matriarchat. Wierzyli w animizm i w wielkiego manitou - ducha i najwyższy byt, który przenika wszystko co żyje. Każda skała, roślina, zwierzę, czy człowiek, jednym słowem każda istota, posiadała według nich swojego własnego manitoe.
Plemię Lisów wierzyło, że manitoe mieszka w kamieniach, a obrzędy w "sweat lodge" - (tradycyjnym namiocie i zarazem saunie, w której odbywa się uzdrawianie) pomagają mu się uwolnić. Podczas nadgrzewania i polewania wodą wielki duch wychodzi z nich i razem z parą wodną przenika ludzki organizm, oczyszcza go i uzdrawia.
Indianie żyli w pełnej symbiozie z naturą i widoczne to jest również w ich wierzeniach. Zdjęcia przepiękne...jesień w takim miejscu to prawdziwy cud natury! Pozdrawiam serdecznie:-)
OdpowiedzUsuńTo był ostatni moment na dalszą wycieczkę. Dziś zaczął prószyć śnieg i znacznie się ochłodziło. Ale to wcale nie oznacza, że nie będzie nowych blogowych opowieści. :D
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńZa wirtualną podróż- dziękuję.
Pozdrawiam
Z prawdziwą przyjemnością zapraszam na kolejną podróż. :)
UsuńTyle pięknych terenów i legend na wyciągnięcie ręki :) Ale masz fajnie :)
OdpowiedzUsuńA'propos Manitou...widziałaś może komedię "But Manitou" ? :) W klimacie tego, o czym tu piszesz, a dodatkowo można się poryczeć ze śmiechu :D
Polecam i pozdrawiam!!
Masz specyficzne poczucie humoru. :>
UsuńBut Manitu, podobnie jak wołający Hande Hoch Winnetou - pochodzi z Niemiec. A to wiele tłumaczy. Za to taką łaźnię kojarzę z któregoś odcinka "Z ArchiwumX", indiański szaman leczył w niej Muldera...
OdpowiedzUsuńŚnieg? U mnie pomimo zdecydowanie późnej pory grasują ciagle tajfuny, całe szczęście tylko w okolicy. Śnieg... rozmarzyłam się.
Sweat Lodge to zazwyczaj namiot jak sauna w której dzieją się dziwne rzeczy. :)) Znam ludzi, którym obecność i obrzędy w nim pomogły poukładać sobie życie. Ale leciała u nas taka kasza z nieba przez chwilę, zaraz znikła. Teraz zapowiadają deszcz. :)
UsuńAjajaj, jakby się tam chętnie pojechało, powąchało, posłuchało.
OdpowiedzUsuńNo tak. :)
UsuńA tu dupka, za daleko :)))))
UsuńCzyżby zbrakło ci wyobraźni?
Usuń