To ostatnie dwa tygodnie w high school. Przed nami graduacja. Dziś kilka migawek ku pamięci.
Przy okazji chciałabym zdementować plotki i obalić stereotypy. Powszechnie uważa się, że szkolnictwo w Stanach jest na niskim poziomie, jednak opinia ta jest według mnie krzywdząca i spowodowana różnicami pomiędzy systemami. Przykładowo w Polsce szkolnictwo publiczne na poziomie ponadpodstawowym, za wyjątkiem szkół specjalistycznych, przygotowuje do dalszej edukacji w sposób ogólny, w USA co roku wraz z konsultantem wybiera się ścieżkę kariery: mam tu na myśli wybór przedmiotów obowiązkowych i fakultatywnzch zgodnie z zainteresowaniami młodego człowieka.
Za zajęcia sportowe (nie zwykły WF/gimnastykę) trzeba czasem słono zapłacić i poświęcić na nie nawet do 3-4 godziny dziennie. To bardzo dużo i jeśli ktoś chce mieć wysoką średnią, to musi podejmować właściwe decyzje. Pamiętajmy jednak, że za wybitne osiągnięcia w sporcie można otrzymać stypendium na wyższe uczelnie.
Jeśli chodzi o przedmioty fakultatywne, to do wyboru są artystyczne związane z muzyką, teatrem, filmem, reklamą, jak również różnego rodzaju zajęcia plastyczne.
Z zawodowych: informatyka, ekonomia, prawo, zajęcia przygotowujące do zawodów medycznych, nauczyciela, mechanika, itp. itd.
Dziś wróciłam z koncertu finałowego, na którym rodzice czwartoklasistów (tj. seniorów) byli uhonorowani różyczką. I jestem pewna, że zarówno nauczycielom, jak i rodzicom zakręciła się łezka w oku. Poniżej zamieściłam utwór zagrany przez orkiestrę symfoniczną z high school. Mój syn gra na wiolinczeli.
Teraz będą subiektywne ochy i achy, bo to naprawdę fajna młodzież jest. Wielu z nich pracuje i uczy się. Często wybierają przedmioty, które są na poziomie collegu, tak by poprawić średnią i ułatwić sobie start na wyższe uczelnie. Zdarza się, że podczas wakacji zdobywają zawód na poziomie technika, aby podnieść kwalifikacje i móc zarobić na studia. Tych zajęć mają naprawdę wiele. Jakoś tak szybko wyfruwają z gniazd...
Mnie się bardziej podoba system jaki jest w USA. Polska szkoła to obóz. Mój syn na szczęście jest mądry, inteligentny i bardzo szybko się uczy. Teraz już na studiach. Swoje szkoły wspominam masakrycznie, jestem nieprzystająca, nie odnajdywałam się w systemie. Ale to dawne dzieje, komuna. Obecna młodzież, mam wrażenie, jest bardzo do przodu. Ogarniają, są otwarci, nie mają kompleksów. No i mają ocean możliwości. Byle im szkoła nie przeszkodziła 😁
OdpowiedzUsuńWłaśnie to "zrównywanie" uczniów może być problemem. Jeśli ktoś ma zdolności w jakimś jednym kierunku powinien je rozwijać, wtedy ma większą szansę na sukces. Pozdrawiam serdecznie 🤗 Garutuluję mądrego syna 😉
Usuńinteligentni, wykształceni Polacy posyłają swoje pociechy w Polsce do szkół prywatnych. Na studia za granicę, dlatego dużym powodzeniem cieszą się szkoły j. obcych. Kolega parę lat temu uczył się mandaryńskiego, dziś jest milionerem...
OdpowiedzUsuńJasiu
To bardzo ciekawe. I nauczył się? Jakie kręci biznesy? Opowiadaj.
UsuńJa też uważam, że nasza polska edukacja bardzo ogranicza indywidualne predyspozycje młodych ludzi. U nas wszyscy powinni umieć wszystko :)
OdpowiedzUsuńKoncert wzniosły (wysłuchałam), nie dziwię się łezki w oku...
Z jednej strony to dobrze. Polacy to zaradny naród. ;) Ale biorąc pod uwagę sytuację na świecie, to trzeba nam specjalistów i to w dziedzinach, które dopiero co raczkują.
UsuńSerdecznie pozdrawiam 🤗
Gratuluję utalentowanego syna! takie chwile to wielkie wzruszenie.
OdpowiedzUsuńO szkole w Polsce wiele osób mówi źle, ale dzieci moich znajomych i rodziny ukończyły szkoły publiczne(my sami zresztą też) i dziś nie muszą się wstydzić, więc negatywna ocena jest przesadzona.
Gdyby publiczne miały możliwości prywatnych, byłoby jeszcze lepiej.
Dziękuję Jotko. To prawda. Ze mnie to taka trochę beksa jest. ;) Tak jak i wszędzie istnieją rankingi na najlepszą szkołę i ważna też jest okolica. Wiadomo, im bogatsza, tym większy jest nacisk na naukę. Z tym, że wiele zależy od tych młodych jednak. Od tego, czy im się chce. Od towarzystwa w jakim się obracają. Kto im imponuje, itd.
UsuńNa szczęście w całym tym niedoskonałym systemie są wspaniali nauczyciele i wspaniała młodzież:-)
Usuńjotka
Zgadza się.👍
UsuńPodoba mi się system nauczania w Stanach Zjednoczonych. U nas jest zbyt ogólnie i uczyliśmy się wielu rzeczy, które w dorosłym życiu nie bardzo się przydają.
OdpowiedzUsuńChyba każdy z nas tak ma. Pamięć jest wybiórcza. Jeśli nie używamy informacji na co dzień, to zapominamy. Serdecznie pozdrawiam. Dziękuję za komentarz.
UsuńLa verdad es segun la escuela creo yo por que hay buenas y malas en EEUU como en otros paises. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńLa verdad a menudo se encuentra en algún punto intermedio. Te mando un beso. 😘
UsuńUważam, że tego brakuje w Polsce. W Szwajcarii też tak jest, że edukacja trwa dalej w kierunku zawodu, że tego dzieciaka kształci się na podstawie jego umiejętności i zainteresowań.
OdpowiedzUsuńW Polsce jest mnóstwo ludzi po ogólniakach "do wszystkiego", a tak naprawdę do niczego.
Szwajcarzy mają wiele ciekawych rozwiązań dotyczących życia codziennego. No i ta ich neutralność. To niezwykłe, że udało im się zdobyć taki status.
UsuńDobrze, że obalasz mity. W sumie to mało wiemy o systemie szkolnictwa w innych krajach
OdpowiedzUsuńMity powstały zapewne dzięki popularnym amerykańskim komediom o high school. A rzeczywistość jest taka, że na swoje osiągnięcia trzeba sobie zapracować. Na prestiżowe uczelnie bardzo ciężko się dostać. Ci, co się śmieją, nigdy nawet nie próbowali.
UsuńCiekawe migawki. :)
OdpowiedzUsuńDziękuje👍
UsuńDziękuję za ten wpis. Zawsze byłam ciekawa, jak wygląda nauka za oceanem. A dzięki Tobie mam już jakieś wyobrażenie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też się tego uczę. Teraz czekają nas studia wyższe, więc jeszcze więcej nauki. 🫣 Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam serdecznie 🤗
UsuńMyślę, że poziom szkół w USA bardzo zależy od ich lokacji. Wielokrotnie czytałem, że np. szkoły znajdujące się ubogich regionach, których większość uczniów pochodzi z biednych/mniejszościowych rodzin, borykają się z ogromnymi problemami.
OdpowiedzUsuńSam przeszedłem PRL-owski ogólniak, jak też potem przez jakiś czas chodziłem do kanadyjskiej szkoły średniej. Kolosalna różnica w materiale, w wymaganiach, a szczególnie w podejściu do uczniów.
Dużo w tym racji. Jeżeli chodzi o okolice, to rankingi szkół są ważne przy okazji wyboru miejsca zamieszkania lub kupna domu.
UsuńJakie masz doświadczenia z kanadyjskiej szkoły średniej? To bardzo ciekawe.
To bardzo długi temat… ale w skrócie:
Usuń• W szkole w PRL poziom z niektórych przedmiotów był, teoretycznie, uniwersytecki (używaliśmy często podręczników z pierwszego roku uniwersytetu) i otrzymanie oceny “3-” często było marzeniem.
• Korepetycje były powszechne. Korepetytorzy, robiący doktorat (!) na politechnice (!!), nie potrafili rozwiązać zadań matematycznych, które były nam zadane jako praca domowa (!!!).
• Nigdy nie wiadomo było, czego się nauczyć, bo nauczyciel zawsze mógł zapytać się o coś innego.
• Były wypadki, że w jednym dniu można było otrzymać nawet 4 oceny niedostateczne z danego przedmiotu i nauczyciel wprost potrafił powiedzieć, że „i tak już masz na okres czy na koniec roku dwóję”.
• Traktowanie uczniów było bardzo “nieciekawe”, a nawet w niektórych wypadkach poniżające.
• Nauczyciele często kompletnie się na nadawali do pracy w swoim zawodzie i zapewne poszli na studia pedagogiczne, bo się nie dostali na inne. Jedna z nauczycielek mówiła to wprost, często powtarzając porzekadło, „obyś cudze dzieci uczył.”
Dlatego byłem zaskoczony, biorąc kilka przedmiotów w kanadyjskiej szkole średniej:
• Z góry było ustalone, w jaki sposób liczy się finałowa ocena. Na przykład: egzamin “midterm” 25%, egzamin finałowy 35%, partycypacja w czasie lekcji 10%, wypracowanie 10% oraz 6 “assignments” (coś a’la prac domowych) po 5% każdy, ale dwa z nich, które otrzymały najgorsze oceny, były odrzucane.
• Materiał, którego trzeba było się nauczyć, był zawarty w podręczniku i od razu było wiadomo, czego należy się nauczyć—nie było obawy, że będą pytania z innych źródeł.
• Nie było wyrywkowych wywołań do odpowiedzi „przy tablicy”.
• Nauczyciele rzeczywiście chcieli nas nauczyć i jeżeli ktoś był słabszy, oferowali często pomoc przed i po lekcjach. Jeden nauczyciel wprost powiedział, że on się czuje poniekąd winny, że nie potrafi nas nauczyć! (w PRL-u było o 180 stopni odwrotnie).
• Jeżeli były problemy z uczniami (np. spóźnianie się, opuszczanie lekcji), to nauczyciel po prostu kazał się uczniowi stawić w gabinecie szkolnym i tam to wyjaśnić.
Każdy ma jakieś swoje osobiste doświadczenia odnośnie edukacji w Polsce. Ja nie miałam w sumie aż takich negatywnych. A to dlatego, że dość dobrze się uczyłam i w sumie lekko przeszłam "okres buntu i naporu." Mimo to, jakieś niewybredne docinki, brak tolerancji, nierówne traktowanie, czy nawet przemoc fizyczna po drodze się zdarzyły moim kolegom. Jako młoda osoba mitologizowałam zawód nauczyciela. Wydawało mi się, że jest on dla swoich podopiecznych wzorem i niedoścignioną inspiracją, że wyciąga ich z mroków niewiedzy, kształtuje poglądy i gust nowego pokolenia. I nieprzypadkowo niesie kaganek oświaty, więc musi mieć na celu świetlaną przyszłość. Tymczasem, może ta codzienność jest zgoła inna? Może przychodzi im stawać codziennie rano przed bandą rozbrykanych dryblasów i się z nimi użerać, znosić ich niefrasobliwość oraz brak przygotowania. Jako dorosła osoba wiem, że rzeczywistość ma dwie strony medalu i wszystko zależy z której strony na nią patrzysz...
UsuńSystem oceniania i sposób traktowania uczniów z moich obserwacji w Stanach jest podobny do kanadyjskiego.
Z perspektywy czasu wiem też, że złe wspomnienia zacierają się i pozostają najlepsze. Przynajmniej ja tak mam. Przyjemnego weekendu. Dziękuję za komentarz.
Zawsze marzyło mi się uczyć w USA :D A teraz jestem zakochana w Europie!
OdpowiedzUsuńMiłego dnia! :)
Angelika
Europa ma wiele szkół na najwyższym poziomie. Życzę wspaniałego weekendu!
UsuńStereotypy zwykle są krzywdzące, podobnie jak w przypadku szkolnicwa w USA, aczkolwiek dobrze jest mieć opinię z pierwszej ręki, jak u Ciebie, dopiero w takie opinie wierzę.
OdpowiedzUsuńUtwór wykonany naprawdę dobrze :)
Pozdrowienia z wiosennego Bremerhaven!
Witam Cię serdecznie! A Twoja córka uczyła się w Polsce, czy w Niemczech? Jakie są różnice między edukacją w tych krajach? Pięknego weekendu🤗
UsuńOh, te stereotypy! Niestety, dla mnie edukacja w Polsce... No powiem tak: liceum to u mnie była czarna dziura, najgorszy okres w życiu. Nigdy nie chodzę na żadne durne zjazdy absolwentów, chociaż mnie zapraszają.
OdpowiedzUsuńPomijając fakt, że wrzucili mnie do mat-fiz. :(
Ale żeby nie spamować - gratuluję synowi i Tobie, wiem, jak dużo trzeba się uczyć żeby do czegoś dojść w USA, moi znajomi wyjechali 35 lat temu z małymi wtedy dziećmi. Dobrze, że o tym piszesz.
Ja też nie chodzę z powodu odległości. Ale mam pozytywne wspomnienia z tamtego okresu. Z wieloma osobami mam kontakt po dziś dzień.
UsuńZapomniałam napisać, że z racji tego, że w USA w high school są przedmioty fakultatywne, to w każdej klasie mogą być zupełnie inne osoby. Ma to oczywiście swoje dobre i złe strony. Dziękuję za odwiedziny. Pozdrawiam serdecznie 🤗
Dobrze poczytać o systemie edukacji w Stanach.
OdpowiedzUsuńNa pedagogice porównawczej na studiach omawialiśmy głównie systemy edukacyjne europejskie i były to często suche fakty.
Gratulacje utalentowanego syna! Wiolonczela to łatwy czy trudny instrument?
Zawsze zachwycały mnie koncerty w orkiestrach symfonicznych! Ale z daleka wszystko wygląda chyba inaczej niż z bliska. Mnóstwo prób, podróżowanie na koncerty...
Wyobrażam sobie, ze jesteś dumna z syna i zaangażowana, jak każda matka, która pragnie dla swojego dziecka wszystkiego co najlepsze.
Jestem bardzo dumna. Chciałabym dla niego jak najlepiej. Czasem się zamartwiam i dzielę włos na czworo. Innym razem chodzę dumna jak paw. Generalnie każdo dziecko to eksperyment. Kiedyś myślałam, że tylko to pierwsze, ale to nie tak... Każdo ma swój niepowtarzalny charakter.
UsuńZapytam go o wiolonczelę. Wydaje mi się, że nie należy do najłatwiejszych. Nawet nie ma w niej progów tak jak w gitarze.
Odnośnie orkiestry, to zgrać tyle osób to nie lada wysiłek dla dyrygenta. Wykonanie może nie jest perfekcyjne, ale to nie są zawodowi muzyce. To jest ich pasja i wielka przygoda.
Gratuluję, dolnego syna.
OdpowiedzUsuńO poziomie szkół w Stanach słyszałam tyle niepochlebnych opinii co i bardzo dobrych.
Dziękuję za Twoją.
Stokrotka
Dziękuję. Syn faktycznie bardzo się udał. ;) Najlepiej szukać u źródeł. Dziękuję za komentarz.
UsuńTeraz na Youtubie jest sporo treści o USA, też o edukacji można się dowiedzieć. Nie mniej warto obalać stereotypy.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie. Ogród botaniczny w Powsinie jest niczego sobie.
Nie mam pojęcia kto mógłby towarzyszyć temu mojemu Don Kichotowi malarstwa. :)
:) A ja poznałem w Sieci moją najlepszą Przyjaciółkę, Siostrę właściwie. Czyli się da. Ale trzeba uważać jednak przy tym.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Teraz wszystko jest. Nawet moja opinia na ten temat. 😀
UsuńZdecydowanie! Ogrody zawsze są na plus.
A choćby Rafał Malczewski- syn malarza Jacka Malczewskiego i jego żony, Marii z Gralewskich.
Zdarza się. Mi też się coś podobnego przydarzyło.
Również pozdrawiam. Udanej niedzieli i reszty tygodnia.🤗
Podoba mi się nauczanie w stanach. Te szkoły średnie w usa, znam tylko z filmów i seriali. Zawsze byłam w nich zakochana :) Na zdjęciach też wszystko wygląda pięknie. Szkoda, że nasze szkoły nie do końca nauczają tak jak bym chciała. Wolałabym, by szkolnictwo naprawdę wspierało młodych ludzi w rozwoju, a nie uczyło wszystkiego na blachę i według jednego i tego samego klucza.
OdpowiedzUsuńMyślę że wiele się zmieniło od moich szkolnych czasów: program nauczania, oceniania, używane technologie... Gdybym mogła chętnie poszłabym do szkoły znów. Serdecznie pozdrawiam 🤗
UsuńAle jak to możliwe, że nastoletnia MaB ma syna nastolatka?! ;) Gratuluję utalentowanego dziecka - ja jestem upośledzona muzycznie, więc dla mnie każdy, kto potrafi grać na jakimś instrumencie muzycznym jest geniuszem :)
OdpowiedzUsuńO irlandzkim szkolnictwie krążą podobne opinie, a mnie się wydaje, że jest ono trochę podobne do tego amerykańskiego. Podobają mi się umiejętności, których uczy się w liceum (np. kodowanie, zasady savoir-vivre, ekonomia - zarządzanie budżetem, to wszystko naprawdę jest potrzebne/przydatne w życiu).
A daj spokój. Już nic nie pomaga. 😜🫣 Mam parkę: jedno duże, drugie małe - nie ma nudy. 😉
UsuńPoważnie są zajęcia z savoir-vivru? Czy są popularne?
Uważam, że zarządzanie budżetem powinien mieć każdy w szkole. Można nie znać się na wielu sprawach, ale jednak każdy prowadzi gospodarstwo domowe. 👍
Tak, w renomowanej szkole dzieci moich znajomych uczą ich tego (jak zachować się w luksusowej restauracji, a nawet jak profesjonalnie nalewać alkohol) :)
UsuńTo już chyba lekka przesada. 🙄
UsuńHaha, to była taka niewinna zabawa w profesjonalnego sommelier ;) Absolutnie nie chodziło tu o rozpijanie dzieci czy nic w ten deseń ;)
UsuńWitaj! No mam nadzieję. 😉😄
UsuńMoja nowa teściowa jest w moim wieku. Ona bardziej mnie rozumie i wyczuwa w pewnych sprawach życiowych niż jej córka, moja żona obecna...
OdpowiedzUsuńJuż trzeci raz żonka podchodzi do matury. Ma wielkie aspiracje, chce studiować, podróżować, jakieś Erazmusy, stypendia...
W Polsce każdy tuman po maturze może zostać studentem, nie ma egzaminów wstępnych, żadnej rywalizacji, ograniczeń wiekowych -na co państwu taka "inteligencja", szkoda na to pieniędzy.
W Stanach praktycznie nie ma Ministerstwa Edukacji(takie, może reprezentatywne bardziej), trzeba się postarać, żeby zdobyć wykształcenie
czy nie?
Jasiu
Nic Ci na to nie poradzę. 🤷♀️ Co tam sobie nawarzyłeś, to będziesz musiał teraz pić. Związki poliamoryczne są teraz chyba w modzie. Nie wiem. Trzeba było myśleć zawczasu. Młoda żona to i poprzeczka idzie w górę.
UsuńOczywiście, że trzeba się postarać. Najzdolniejsi dostają stypendia na najlepszych studiach. Dajmy na to Massachusetts Institute of Technology kosztuje ok 80 tys. $ rocznie bez pomocy, Standford 82 tys. $ Harvard ok 52 tys $.
UsuńSzkoda pieniędzy na naukę? Szkoda na to, szkoda na tamto. W zaświaty nie zabierzesz.
Póki co wykształcenie jest coś warte.
Mi szczerze dużo bardziej podoba się amerykański system szkolnictwa, gdzie skupia się na indywidualnych zdolnościach młodego człowieka, a nie obarcza cała masą niepotrzebnej wiedzy, której w życiu do niczego nie wykorzysta.
OdpowiedzUsuńMówi się, że jedno życie to za mało, żeby pojąć wszystkie nauki i cały świat. Mimo to warto starać wiedzieć wiele i poznać jak najwięcej. Serdecznie pozdrawiam!
UsuńMoka corka w zeszłym roku byla w USA na rocznej wymianie i na początku czerwca miaia zakoczenie roku. Bylismy na ceremonii i musze przyznac ze wyglądało to wspaniale . Ciarki mam do dzis, a jezeli chodzi o roznice w nauce to fajnie, że dzielisz się swoimi spostrzeżeniami na temat systemu edukacji w USA. Wiem ze poziom jest dosc wysoki, w porównaniu znorwskim nauczaniem, ale corka moja dla radę i myslal o studiach tam...I rzeczywiście, różnice między systemami mogą prowadzić do różnych opinii, ale ważne jest podkreślenie zalet i możliwości każdego z nich.
OdpowiedzUsuńMnie taka ceremonia zakończenia właśnie czeka. Może uda mi się o tym napisać? Wiesz, ja cały czas się uczę. Studia to też dopiero zaczęty rodział. Ehh wkraczanie w dorosłość...🫣 Ale mnie zaskoczyłaś tą córką na studiach. Sami wyglądacie jakbyście dopiero co je skończyli.😉
UsuńOjjjj :) miło mi to słyszeć :) a w jakim stanie mieszkasz?
UsuńW Illinois. :)
UsuńA moja córka była w sąsiednim stanie w Indianie :) bylosmy w Chicago kilka dni i mam na blogu nasze wspomnienia z tego miejsca i jest też tam wzmianka z ceremonii :)
OdpowiedzUsuńPoszukam, dziękuję. 🙂
Usuń