Kobiety często uskarżają się na instrumentalne traktowanie przez mężczyzn. Profesor wyjaśnia, że to częste zjawisko wynikające z tego, że mężczyźni są wzrokowcami. Dopiero z wiekiem zauważają w kobiecie człowieka. "Protesty kobiet w stylu: "bo tobie zależy tylko na moich piersiach" na nic się zdadzą.
Co zatem może sprawić, że kobieta staje się chętna do współżycia?
Oprócz substancji takich jak arigina, na kobietę stymulująco działają;
-filmy lub literatura o tematyce romantycznej, tzw. wyciskacze łez, komedie romantyczne, książkowe romanse,
- romantyczne i komfortowe dla niej otoczenie i nastrój (muzyka, kolacja, świece);
-władza (tak, tak!), dla kobiety mężczyzna na wysokim stanowisku jest bardzo atrakcyjny,
-adoracja dla wybranki oraz podziw i pochwały dla ukochanego,
-poczucie humoru, inteligencja, ciągły rozwój, dbanie o siebie - bez fascynacji nie byłoby porządania,
- poczucie bezpieczeństwa finansowego w związku, możliwość polegania na partnerze, oraz sprawdzenie się w trudnych okolicznościach wyzwala w kobiecie pragnienie wicia gniazda. Instynkt wicia gniazda jest dominujący i panowie dla swej wybranki są w stanie ustatkować się.
" Mądra kobieta powinna od początku wychować sobie partnera. Kobiety mają naturalne uwarunkowania pedagogiczne i nie jest prawdą, że to mężczyźni sobie wychowują partnerkę." - opawiada Starowicz.
W tańcu godowym obowiązują bowiem zupełnie inne reguły. Na początku związku panowie pragną sobą zainteresować partnerkę. Spotkania mają charakter odświętny: są to kolacje w restauracjach, wyjścia do kina lub do teatru, wypady weekendowe, etc. Seks jest świeży, intensywny i spontaniczny. Egzaminem dla związku staje się natomiast wspólne zamieszkanie z partnerem pod jednym dachem.
Yhhh, czyli z tego by wynikało, że kobiety nie są wzrokowcami, no i jeszcze te "naturalne uwarunkowania pedagogiczne". Stare, stare, jeśli profesor podaje badania na których opiera te mądrości, to może się skuszę przeczytać ;). W temacie wychowywania sobie partnerów, jeśli ktoś bardzo chce wychowywać, niech mu się spełni z nawiązką. Osobiście nigdy nie chciałam wyjść za mąż, a jak wyszłam to na gotowe. Leniwa ze mnie lambadziara :D
OdpowiedzUsuńOczywiście, że kobiety też są wzrokowcami, ale nie w takim stopniu jak mężczyźni. 😉 Charakter człowieka kształtuje się przez całe życie. Mają na to wpływ procesy socjalizacyjne, jak i indywidualna aktywność danej osoby: jego/ jej przeżycia i doświadczenia. Zatem życie w związku powoduje, że niektóre cechy charakteru są wzmacniane, np. : odpowiedzialność, lojalność, troskliwość, komunikatywność itd.
OdpowiedzUsuńCo to znaczy lambadziara? :D
@MaB, oczywiście, że życie nas kształtuje, ale to zaprzecza wyrażonemu przekonaniu, że mężczyźni są bardziej wzrokowcami (bo to już uwarunkowania biologiczne, więc chciałabym zobaczyć badania). Zgadzam się, że w związku pewne cechy się wzmacniają, inne znikają, ale w wychowywaniu chodzi o coś innego. Zasadniczo wychowywanie to doprowadzanie do samodzielności, ew. przygotowywanie do pracy w jakiejś dziedzinie. Oznacza to, że bierze się na tapet kogoś kompletnie niekumatego i formuje do potrzeb. Tymczasem ... czy takie jest założenie życia w parze? No chyba raczej nie (przynajmniej nie u mnie, chociaż wiem, że wiele kobiet spełnia się w związku robiąc rodzinie listy "do zrobienia" oraz decydując co każdy chce i o czym myśli). Lambadziara, łajza, lansiara, a w domu nieporządek, a dziecka nie obrobione, mąż nie wie, co ma zrobić, bo mu nie powiedziano :D W najnowszym pokoleniu jest sporo lambadziar, czyli można powiedzieć, że wyprzedziłam epokę ;) A tak na poważnie, wyszłam za wychowanego. Sam się wychował.
OdpowiedzUsuńTen cytat faktycznie może wskazywać o jakiejś niedojrzałości partnera, a wtedy związek też okazuje się niedojrzały. Myślę jednak, że chodziło tu raczej o zmienienie pewnych zachowań partnera, wypracowanie kompromisów, czyli tak zwane dotarcie się.
UsuńNo tu akurat autor nie odkrył niczego nowego. Normalne, że inaczej się randkuje, a inaczej pokonuje tzw.trudy życia codziennego, być może dlatego, niektórzy randkują z wyboru, nie decydując się nawet na wspólne zamieszkanie.
OdpowiedzUsuńjotka
Oczywiście trudy dnia codziennego i wspólne mieszkanie sprawdzają partnerów. Można by nawet napisać w uproszczeniu, że to taka naturalna selekcja. ;) Pozdrawiam!
UsuńMam wrażenie, że obecne czasy mocno zmieniają wszelkie reguły i definicje.
OdpowiedzUsuńTo tzw. wychowywanie partnera najczęściej już w ogóle nie jest akceptowalne. Chyba, że chodzi o wzajemne dopasowywanie swoich oczekiwań i zachowań.
Jeśli jednak para nie ma zbyt wiele wspólnego, to takie wychowywanie albo przypomina niewolnictwo i często kończy się paniczną ucieczką Wychowywanego. Albo po prostu wcale się nie udaje bo Wychowawczyni już wychowała własne dzieco i kolejnego już nie ma ochoty.
Przynajmniej jeśli mówimy o związkach zawiązywanych w pewnym wieku, bo ja akurat jestem na takim etapie :).
Uściski!
Myślę, że to była przenośnia z tym "wychowywaniem partnera." Tymbardziej, że kto jak kto, ale profesor z pewnością zna się na wszelkich zaburzeniach. Wydaje mi się, że para wcale nie musi podzielać wielu wspólnych zainteresowań, żeby związek przetrwał. Wystarczy, że jest wzajemna miłość, szacunek i jakieś wspólne cele np. stworzenie rodziny. Gratuluje i życzę powodzenia. 😉
UsuńMuy interesante, gracias por la reseña. Aunque no es mi tipo de libro.
OdpowiedzUsuńGracias por tu comentario.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie wychowywania mnie lub zmieniania. Jestem jaki jestem i takiego należy mnie zaakceptować. To zresztą działa w dwie strony. IMO sytuacja gdy jedna strona próbuje zmienić drugą, to jasny sygnał, że te dwie osoby najzwyczajniej w świecie nie pasują do siebie. Wiec tak na prawdę wszystko rozbija się o kwestie wzajemnego dopasowania.
OdpowiedzUsuńW tym wypadku "wychowanie" było użyte w kontekście stopniowego dopasowywania i pracy u podstaw. No niestety, wspólne życie zmienia partnerów. Jak ktoś twierdzi, że jest inaczej, to po prostu nie zna życia i nie wie o czym mówi. Jeśli ktoś jest zatwardziałym singlem, to wątpię, by jego zachowanie uległo zmianie, dalej będzie upierać się przy swoim. Będąc w związku odpowiedzialność rozkłada się na dwoje, a partnerzy uzupełniają się i pomagają sobie. Ale dużo zależy też od wzorców jakie wyniosło się z własnej rodziny. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
Usuń