Z końcem czerwca pojawiają się pierwsze owoce. Upłynęło pół roku. Można podsumować i ocenić owoce naszej pracy w przenośni i te rzeczywiste. Natura obdarza nas tym, co ma najlepsze. Cieszy nas czas wolny od pracy. Odpoczywamy na łonie natury wśród drzew i jezior. Organizujemy wyjazdy w góry lub nad morze, a nawet jakieś egzotyczne. A co jeśli nie wszystko układa się tak jak wcześniej planowaliśmy?
John C. Maxwell uważa, że najważniejsze życiowe lekcje zawdzięczamy porażkom.
John C. Maxwell jest numerem jeden na liście bestsellerowych autorów "New York Timesa". Sprzedał ponad 26 milionów egzemplarzy książek w pięćdziesięciu językach, jest też założycielem John Maxwell Company, John Maxwell Team, EQUIP i Fundacji Przywództwa Johna Maxwella. Oganizacje te wyszkoliły do tej pory miliony liderów.
"Czego się uczysz, kiedy coś ci się nie udaje? Ludzie chętnie opowiadają o swoich marzeniach, mówienie o porażkach przychodzi im z większym trudem. Większość z nas nie lubi mówić o swoich błędach i niedoskonałościach. Nie lubimy myśleć o tym, co nas ominęło, jednak bardzo rzadko zdarza nam się wyciągać wnioski z przykrych doświadczeń. Wolimy raczej "liczyć na szczęście" i obwiniać los o wszystko, co poszło źle..."
Zwycięscy tak nie myślą. Zwycięscy wiedzą, że najbardziej wartościowe wnioski i naukę wyciągamy z porażek. Najważniejsze jest jednak nastawienie. Duma powoduje, że szukamy winnych (najlepiej jak najdalej od siebie), pokora sprawia, że zaczynamy analizować swoje posunięcia i wyciągać z nich naukę.
"Duma skupia się na tym, kto ma rację. Pokora skupia się na tym, co jest słuszne." (Ezra Taft Benton)
"Jedyną prawdziwą miarą sukcesu jest stosunek między tym, czym mogliśmy być, a tym, czym się staliśmy. Innymi słowy, sukces jest wynikiem rozwijania naszego potencjału." John C. Maxwell
Prawdziwe zdania, trafiające w sedno.
OdpowiedzUsuńJednak w rzeczywistości, kto może mówić i przyznawać się do swoich porażek? Ktoś, kto odniósł spektakularny sukces. Jedno z potocznych zdań brzmi- nie mów ludziom o swoich porażkach, bo zaczną nazywać Cię "porażką". I niestety uważam, że coś w tym jest.
A to, że porażka jest niezbędna w rozwoju, to najprawdziwsza prawda. Człowiek powinien być jak przysłowiowa wańka- wstańka.
Faktycznie! Ktoś kto osiągnął sukces, szkoli liderów i jest mentorem dla wielu, może sobie pozwolić na publiczne zwierzenia na temat swoich pomyłek, nawet w formie anegdoty na wykładzie, czy w swojej książce. A dla mnie to w sumie pocieszające, że każdy może mieć jakąś wpadkę. Chodzi jednak, żeby nie skupiać się na nich, jako na przegranej, tylko wykorzystać jako naukę. Nikt nie chce się do nich przyznać, bo porażka zawstydza, z jej powodu tracimy pewność siebie, często przerzuca się odpowiedzialność na kogoś innego (bardzo częste w pracy), ludzie unoszą się dumą, zaczynają się gniewać jeśli okaże się, iż popełnili błąd. Przeróżne sytuacje się dzieją, sama wiesz, bo pracowałaś z ludźmi. Myślę, że wrócę do tego autora jeszcze nie raz. Bardzo jest inspirujący.
UsuńDziękuję za komentarz. Pozdrawiam! 🙂
Gracias por la reseña y uno siempre debe estar preparado. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuń¡Gracias y Saludos!
UsuńA czasami ktoś ma szczęście i odnosi sukces za sukcesem, bywa, że przypisuje sobie cudze.
OdpowiedzUsuńTo chyba zależy od cech charakteru, jednych porażki uczą, innych załamują, w teorii wszystko jest proste...
Wczoraj nauczyłam się od syna, że gdy na grafikach i podsumowaniach pojawia się kolor czerwony, to mimo wszystko lepiej, bo wiadomo, co musimy poprawić, zielony jest podejrzany, bo to zbyt dobrze.
jotka
Pozytywne zmiany nigdy nie są łatwe. Zależy komu na czym zależy? Wydaje się, że łatwiej jest, jeśli cele są określone i zdążamy do nich każdego dnia małymi kroczkami.
UsuńUwielbiam cytaty, naturę, która daje ukojenie. Czytałam kilka książek Maxwella, najbardziej lubię Hańbę, może dlatego, że John Malkovich grał w jej adaptacji?
OdpowiedzUsuńNie mogę się zalogować do konta Google - JoAnna.
Zapewne chodzi o Johna Maxwell'a Coetzee. Dziękuję za polecenie. Pozdrawiam. 🙂
UsuńMożna by krótko podsumować: "Co nas nie zabije, to nas wzmocni". Czasami czegoś bardzo chcemy, ale z jakiegoś powodu tego nie dostajemy lub nie możemy osiągnąć. Często okazuje się, że była to cenna lekcja, ponieważ dostajemy coś innego, nieoczekiwanego od życia w zamian.
OdpowiedzUsuńTakie przemyślenia mi się nasunęły :)
Być może tak właśnie jest? Życie jest organiczne i przytrafiają się nam różne niespodziewane sytuacje, mimo że cel jest tuż tuż. Mówi się również: "Uważaj czego pragniesz, bo może się to spełnić." (Samantha Young) I wtedy już świadomość swych decyzji jest na 1 miejscu. Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam!
UsuńUczenie się (także na porażkach), to wspaniała sprawa. Dlatego nie chciałabym wrócić do bycia 20-30 latką. Czas, który był pomiędzy "tam" a "teraz" nie został stracony, nawet jeśli trafiały się żaby zamiast księżniczek.
OdpowiedzUsuńMentalność ofiary ściąga ludzi w dół. Co ciekawe, najczęściej osoby mające do niej tendencję wcale tego tak nie widzą. Porównują się, narzekają i oskarżają innych, że gnają, że są materialistami, że nie są prawdziwi (bo są zadowoleni) itd, itp. i to daje osobom ze stylem ofiary podstawę do chwilowego zadowolenia oraz twierdzenia, że sami są lepsi. Z takiego gadania jednak sukces się nie robi.
Ze szkołami liderów mam problem. Znam trzy kobiety, które pokończyły takie kursy. Z całą pewnością po szkole potrafią pisać długaśne motywacyjne teksty na FB i dopierać do tego niezłe zdjęcia. Wszystkie mają niezbyt udane życie prywatne i żyją pod presją, zazwyczaj nie korzystając z własnych złotych myśli o równowadze życiowej i nie jedząc ślicznie zaaranżowanych posiłków, które wstawiają na IG.
Przez Twoje dywagacje zachciało mi się szkoły i nauki. 😉
OdpowiedzUsuńWiktymizacja in. mentalność ofiary, to ciekawy temat. Na pewno do niego wrócę, być może też na blogu? Badania dowodzą, że wybaczenie sobie, akceptacja zaistniałej sytuacji i chęć przejęcia sterów nad własnym życiem może pomóc w terapii i zwalczeniu symptomów wstrząsu pourazowego oraz wrogości wobec siebie i innych. Często bowiem mentalność ofiary jest spowodowana przeżytą traumą, lecz nie dzieje się tak zawsze, często jest to nieświadome zachowanie polegające na uzyskaniu współczucia otoczenia, co usprawiedliwa niekiedy niemoralne zachowanie (np. sprawcy przestępstw tak mają).
Chyba cały sekret i trudność polega na tym, żeby zgromadzoną teorię przełożyć na praktykę: w znaczeniu wcielać w życie. Jeżeli nauczyciel, coach lub trener tego nie robi, to jego słowa nie są wiarygodne. Pozdrawiam, dziękuję za komentarz.
Wiadomo, że przeżyte traumy mogą wykształcić mentalność ofiary. No ale to nie jest tak, że jak ktoś padł ofiarą czegoś to jest dobry (co czasem wynika z różnego typu poradników). Jesteśmy ofiarami często przez przypadek, bywają ofiarami ludzie fajni i niefajni, więc opieranie poczucia swojej wartości na tym, że ktoś mi zrobił krzywdę to teraz już na pewno trzeba mnie kochać i we wszystkim mi ustępować, jest dość karkołomnym sposobem myślenia :)
UsuńCzy ja wiem, czasem się mi wydaje, że te wszystkie kołczingi i kursy liderowania to po prostu sposób na zarobienie pieniędzy, taka zbitka truizmów w power poincie. Moja opinia, oczywiście ;)
To nie tak. Rozwój osobisty to nie jest czcza gadanina, jeśli ktoś z tego korzysta i widzi w tym pozytywy. Ogarnięcie siebie i swojego otoczenia bardzo mnie pociąga. Zależy mi na tym, więc to robię.
Usuń@MaB, ale chodzi o to, żeby faktycznie ogarniać siebie, a nie jechać na fali kultu ogarniania. To trochę jak z feedem na facebooku: jedni ciągle wklejają hasła motywacyjne a ich życie wcale nie idzie do przodu, inni po prostu robią co chcą i od czasu do czasu pokazują, gdzie są i co robią.
UsuńA jaka z tego korzyść jest? Bo nie wiem. Siebie samego chyba nie sposób oszukać?
Usuń