czwartek, 28 listopada 2013

O postrzeganiu i dziękowaniu

Dłuższą chwilę mnie nie było, co wcale nie oznacza, że całkowicie próżnowałam.  Próbowalam ułożyć parę spraw. I w codziennym zabieganiu zdałam sobie sprawę, że świat, który nas otacza i którego jesteśmy mieszkańcami oraz cała masa wydarzeń, których jesteśmy świadkami i uczestnikami, w dużej mierze zależy od naszego osobistego postrzegania. Jeśli więc zauważamy głównie okrucieństwo i niesprawiedliwość, świat wydaje nam się w dużej mierze właśnie taki. Kiedy jednak widzimy, że prócz tego spotykają nas drobne życzliwe gesty  i dociera do nas fakt, że przechodzień, sąsiad lub sąsiadka może stać się "zwykłym bohaterem", to świat jawi się w zupełnie innych barwach.

Dziś w Stanach ostatni czwartek listopada - Święto Dziękczynienia (Thanksgiving Day) celebrowane na pamiątkę pierwszych udanych zbiorów osadników przybyłych na tereny kolonii Plymouth na statku Mayflower. W obchodach uczestniczyli również tubylcy z plemienia Wampanoagów, którzy jak donoszą źródła historyczne, pomogli im przetrwać ten pierwszy, trudny rok. Z biegiem czasu (święto obchodzone od 1621r, w 1863r. stało się świętem narodowym)   obyczaje  na tyle się zmieniły, że zarówno menu, jak i inne tradycje różnią się bardzo od tamtych sprzed wieków. Ale nie o to, mam wrażenie, tutaj chodzi. Jak można zauważyć święto nawiązuje do uroczystości dożynkowych i jest formą podziękowania za urodzaj, którym należy się dzielić oraz cieszyć z rodziną i przyjaciółmi.



niedziela, 20 października 2013

Castle Rock

Wróciłam nad "Sinnissippi" - tak tubylcy nazywali kiedyś Rock River. 
Tak tutaj cicho, tak spokojnie... Słychać tylko szum drzew i plusk wody. I gdyby tylko umiały mówić, to opowiedziałyby pewnie piękną gawędę. To dawne tereny Sauków i Lisów. 
Plemiona te należały do grupy algonkińskiej i zamieszkiwały  wielkie równiny Ameryki Północnej. Algonkinowie posługiwali  się  językami z tej samej rodziny lingwistycznej. Co ciekawe wśród tych ludów,  zamieszkujących tereny północne i wschodnie, występował matriarchat. Wierzyli w  animizm i w wielkiego manitou - ducha i najwyższy byt, który przenika wszystko co żyje. Każda skała, roślina, zwierzę, czy człowiek, jednym słowem każda istota, posiadała według nich swojego własnego manitoe.
Plemię Lisów wierzyło, że manitoe mieszka w kamieniach, a obrzędy w "sweat lodge" - (tradycyjnym namiocie i zarazem saunie, w której odbywa się uzdrawianie) pomagają mu się uwolnić. Podczas nadgrzewania i polewania wodą wielki duch wychodzi z nich i razem z parą wodną przenika ludzki organizm, oczyszcza go i  uzdrawia.  

















poniedziałek, 7 października 2013

Pumpkin Farm

Wizyta na farmie jesienią stała się dla mnie już tradycją.
O tej porze roku jest tu niezwykle malowniczo.




 


 Prócz płodów rolnych i przysmaków domowej roboty,
które można tu nabyć,
 jest też moc atrakcji dla dzieci.





Wielką frajdą dla najmłodszych i nie tylko jest przejażdżka wozem po lesie pełnym strachów.



Zresztą, strachu jest co nie miara, tylko, że wszyscy wiedzą, że to na niby.


Za to karuzela  jest z pradziwymi kucykami.


Tunel z kukurydzy.


A mini zoo ma swój charakter i chętnie pozuje.




Taka właśnie może być jesień
 dla dorosłych i tych całkiem małych. 



niedziela, 29 września 2013

Ogród japoński - kolejna odsłona








Prócz walorów estetycznych i duchowych, ogród japoński ma tą ważną zaletę, 
że pory roku łagodnie się z nim obchodzą. Myślę, że to zasługa wiecznie zielonych drzew oraz krzewów. Powyższy ogród herbaciany powstał w roku 1910 i jest częścią większego, którego właścicielami byli państwo Nelle i George Fabyan, o których wspominałam we wcześniejszym moim wpisie. Ponad stuletni dziś ogród zaprojektował japoński imigrant i projektant zieleni 
Taro Otsuka.

środa, 25 września 2013

Woda na młyn


Nic na to nie poradzę, czasem muszę się po prostu powłóczyć.  Pierwsi osadnicy poznawali te tereny podróżując wzdłuż i wszerz, tą czy ową rzeką, tudzież dopływając do mniejszego lub większego jeziora, zakładając tam tymczasowy obóz, przystań lub port, to i ja poznaję okolicę śledząc ich historię.
Zapraszam was na spacer brzegiem Fox River, w okolice miasteczka Geneva.  Nowi mieszkańcy, którzy pochodzili najczęściej z Europy, nazywali swoje nowe siedliska, podobnie, czy też tak samo, jak miejsca skąd pochodzili. 



Ojej! Jaki piękny młyn... 



Fabyan Windmill został zbudowany w latach pięćdziesiątych XIXw w Lombard. 
W 1914r. zmienił właściciela, a jego nowy nabywca George Fabyan sprowadził go do swej posiadłości.
Doskonale zachowany duński wiatrak dziś jest już zabytkiem.  


Brzeg rzeki obfituje w wodne ptactwo. Proszę spojrzeć jaka wspaniała modelka.



Ta brama zaprasza do ogrodu, któremu poświęcę kolejny mój wpis. 




poniedziałek, 9 września 2013

Gość w ogrodzie

A co to takiego?





Przepraszam bardzo za jakość zdjęć, ale gość bardzo się spieszył. :D

Jak się okazuje przemiły gość w moim ogrodzie to koliber czarnobrody, a dokładnie samiczka. U kolibrów dymorfizm płciowy jest dość wyraźny. Główka samiczki nie jest czarna, jak to bywa u samców, za to w ogonku można zobaczyć białe piórka, których nie posiada samiec. Większość piór rozszczepia światło, dlatego zwierzątko barwnie się mieni. Ptaszek porusza się niezwykle szybko (nawet do 120km/h), wydzielając przy tym charakterystyczne bzyczenie. Z tego też powodu posiada bardzo szybki metabolizm. Zamieszkuje zachodnie, półpustynne tereny Ameryki Północnej i Meksyk.  Głównym składnikiem posiłków jest nektar wysysany długim językiem z kwiatów. Zachowują się przy tym jak pszczoły, gdyż podobnie jak one zapylają kwiaty - zjawisko to nazywamy ornitogamią.

wtorek, 3 września 2013

Lowden State Park

Park nazwano na cześć gubernatora tych ziem Frank'a Orren'a Lowden'a, ale jego główną atrakcją i wizytówką jest monumentalne dzieło Lorado Taft'a - The Eternal Indian, albo Black Hawk Statue.
Czarny Jastrząb (Black Hawk) miał być pierwowzorem i modelem dla słynnego artysty rzeźbiarza. 
Pierwsza studium powstało w 1908r., ale  rzeźba nie była tak imponująca, dopiero w 1911r. "urosła" do obecnych rozmiarów.



Czarny Jastrząb już jako piętnastolatek został "dzielnym". Mianem tym nazywano wojowników, którzy pokonali, bądź zranili wroga i którzy w szczególny sposób wykazali się w walce. W młodym wieku nasz bohater został też wodzem. I nic nie zakłuciłoby tego wspaniałego życiorysu lokalnego lidera  i  spokoju jego ludzi, gdyby przypadkowo nie stali się częścią historii nowo powstającego państwa. Na swoje nieszczęście wódz Czarny Jastrząb w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych stanął po stronie Brytyjczyków, a oni zostali pokonani. Nie zgodził się również na pakt jaki Keok (inny wódz Sauków i Lisów) popierający Amerykanów podpisał, oddając tym samym w ich posiadanie ziemie na wschód od Missisipi (ok. 6 mln. hektarów). Wszystko to oraz chęć mimo wszystko egzystowania niejako obok najeźdźców było zarzewiem lokalnych konfliktów, a Black Hawk stał się postrachem nowych osadników.


Indianin był dumny i  wierny tradycjom przodków, nigdy nie przeszedł na chrześcijaństwo, nie pozwalał swoim ludziom na spożywanie alkoholu i mimo iż zwyczaj dopuszczał by
 najdzielniejsi wojownicy  posiadali wiele żon, Black Hawk aż do śmierci pozostał ze swoją  Asshewaqua
 ( imię w języku Sauków znaczy - " Śpiewający Ptak").




Zwykłe - niezwykłe leśne ścieżki.



Widok na Rock River dopływ Missisipi. Niedaleko te dwie rzeki się spotkają.





Mamy wielkie rzeki, to
 mamy też  małe strumienie i źródła.


A tutaj ciekawostka - Eagle's Nest Art Colony - miejsce spotkań studentów Chicago Art Institute, University of Chicago oraz artystycznej bohemy. To tutaj powstała rzeźba przedstawionego
wyżej Indianina.



A poniżej kilka zdjęć z miasteczka Oregon w stanie Illinois. Tipi to inicjatywa tutejszych władz,
 mają przyciągnąć turystów .


I jakże charakterystyczna wiejska szkoła z dzwonem.


To miejsce to istny raj dla wędkarzy.