sobota, 11 października 2014

Merillville - Polska Częstochowa w Indianie




   Brak czasu bywa nieco uciążliwy, ale przynajmniej mam świadomość, że nie do końca go trwonię. Prauję teraz w dzień, mój mały zaczął nowy rok szkolny i zajęcia pozalekcyjne, a ja zapisałam się do szkoły i zaczęłam skrupulatnie planować swój czas. Jak się okazuje, wystarczy postawić sobie cel, albo raczej etapy w jaki sposób chcemy ów cel osiągnąć, obrać daty i wszystkimi siłami do nich dążyć. Zawsze powtarzałam, że wszystko co ważne w życiu nie przychodzi bez trudu, ale akurat samo sporządzenie planu nie jest zbyt skomplikowane. Najgorzej chyba, kiedy ktoś odwleka w nieskończoność coś, co jest dla niego korzystne. Wydaje mi się, że ktoś taki staje się wówczas zgorzkniały, że dręczy go poczucie winy, denerwują go inni ludzie, nie widzi wyjścia z sytuacji, jest podatny na ogromny stres i choroby. Nie można tak dłużej.

***

   W tym roku szkolnym mój mały przygotowuje się do przyjęcia komunii św. Z tej to okazji Polska Szkoła Sobotnia i parafia zorganizowały pielgrzymkę do Merillville w Indianie, nazywanej inaczej Polską Częstochową. W tej niewielkiej miejscowości powstało sanktuarium, w którym znajduje się kopia obrazu z Jasnej Góry. Jest to miejsce szczególne dla Polonii i tak samo wyjąkowe, jak wyjątkowy jest dla Polaków wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej. Dlatego też co roku 14-15 sierpnia do Merillville idzie z Chicago piesza pielgrzymka.



Kiedy zagrają fanfary i obraz podniesie się, pojawia się bożonarodzeniowa szopka,
a przy niej prócz świętej Rodziny, aniołów, pastuszków i zwierząt, Bożemu Dziecięciu składają
hołd polscy królowie i święci, górale, krakowiacy i inni przedstawiciele regionów Polski, a także polscy bohaterowie, którzy wsławili się w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych: Tadeusz Kościuszko i Kazimierz Pulaski.
Pogoda dopisała i spacer do groty fatimskiej i po kalwarii był wyjątkowo przyjemny, 
choć przy tak licznej grupie dzieci, brakowało mi chwili zadumy.
To nic. Kiedyś pewnie jeszcze tam wrócę.






poniedziałek, 8 września 2014

Włóczę się II

Dziś zabiorę Was do Matthiessen State Park w Utica. To całkiem niedaleko Starved Rock <tutaj>. Park może jest mniej znany i uczęszczany, ale mam wrażenie dużo ciekawszy pod względem geologicznym i krajobrazowym.

 Miejsce na piknik wygląda jak zabytkowy fort.







 Napotykamy pierwszy wodospad. To zaledwie mała struga, aż dziwne, 
że woda mogła wyrzeźbić tak różnorodne formacje skalne.



Czasem przejście na drugą stronę ścieżki bywa nieco kłopotliwe.


Ale widoki wynagradzają trud.



Wąwóz porastają kobierce mchów, porostów i parpoci.





Bystre oko zauważy, że pod mostem jest drugi wodospad. 
Oczywiście po deszczu jest bardziej okazały.


Wśród wielu całkiem do siebie podobnych kamieni
można odszukać wyrzeźbiony głaz.


                                                  I piękne okazy flory i fauny.




                                       

sobota, 23 sierpnia 2014

Muzeum lotnictwa, lotnisko O'Hare i latające talerze.

   Staram się szukać okazji, aby zobaczyć i nauczyć się czegoś nowego. Każdy z nas potrzebuje przecież  duchowej i intektualnej strawy, żeby żyć z pasją.  Dziś wypożyczyłyżmy z koleżankami "pass" z biblioteki i pojechałyśmy do Air Classics Museum of Aviation w Aurora. Biblioteki tutaj mają ciekawy wybór zajęć dla dorosłych i dzieci oraz oferują właśnie takie darmowe lub częściowo płatne wejściówki do różnego rodzaju muzeów. Zdjęć nie ma zbyt wiele, bo się niestety rozpadało, ale dzieci i tak skorzystały, gdyż do samolotów można było wejść i  wszystkiego dotknąć osobiście. :)







 Kiedy przemierzysz drogę przez ocean i wylądujesz na lotnisku O'Hare w Chicago, pierwszą rzeczą, którą zobaczysz będzie prawdopodobnie Terminal 5, który obsługuje połączenia międzynarodowe, w tym to z Warszawy.





 Do 2005r. O'Hare było pierwszym pod względem natężenia ruchu pasażerskiego portem lotniczym na świecie. Obecnie jest drugim w Stanach Zjednoczonych i trzecim w skali globalnej. Posiada trzy pary równoległych dróg startowych, ale po modernizacji będzie miało ich osiem. Lotnisko O'Hare jest jak miasto.  Znajdują się tam sklepy, restauracje, hotele, postoje taksówek, parkingi oraz kursuje kolejka.

Nazwane zostało na cześć porucznika Edwarda Henry Butch O'Hare - pilota Marynarki Wojennej USA, bohatera wojennego, który wsławił się tym, że 20 lutego 1942r. samodzielnie zaatakował dziewięć bombowców wroga i mimo, iż posiadał ograniczoną ilość amunicji, udało mu się zestrzelić kilka z nich. Nazwę portu zaproponował pułkownik Robert McCormick (jeśli chcesz poczytać o nim, kliknij tutaj).
Lotnisko oznaczone jest symbolem ORD, ponieważ przedtem znajdowały się tam sady z ang. orchards - Orchard Place Field.



 Na lotnisku, gdzie mamy do czynienia z takim wielkim natężeniem ruchu, zdarzają się niekiedy dziwne incydenty. 
FAA (Federal Aviation Administration) ogłosiło, że incydent z 7 listopada 2006r. był fenomenem pogodowym.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Cataract Falls

 Cieszę się, że przypadkiem można trafić na urokliwe miejsce wśród sennych pól. Szumiący Mill Creek (wcześniej zwany jako Eel River) spadając w dół z uskoków skalnych utworzył dwa większe wodospady dolny (18 ft. tj.5,5m ) i górny (20 ft.czyli 6m) Malownicze kaskady napędzały kiedyś młyńskie koła. Dziś są atrakcją turystyczną, bo jak się okazuje, to największy wodospad w Indianie. :)



Okoliczna młodzież wykorzystuje to miejsce jako kąpielisko. :)



Za to z kąpieli słonecznej korzystał żółw jaszczurowaty, który wyszedł na brzeg.



A to jest zabytkowy most z 1876r, który powstał w miejsce poprzedniego zniszczonego przez powódź.


To jest wodospad górny.


I jescze spojrzenie na dolny wodospad. Widać, w tej pięknej okolicy można  także powędkować.

sobota, 9 sierpnia 2014

Przemyślenia na szlaku



Kiedy opuścisz swój dom i zaczniesz szukać swojego miejsca na ziemi. Kiedy opuścisz swoje osiedle, wieś lub miasto i udasz się w nieznane, na samym początku wiele rzeczy może wydawać się dziwne i obce. Niemal wszystkiego musisz  się uczyć od nowa i pytać jak dziecko. Wydaje ci się, że ludzie są jacyś inni: inaczej wyglądają, mają inne obyczaje, jedzą inne potrawy, zachowują się całkiem odmiennie niż twoi znajomi. Niekiedy możesz nawet zatęsknić za tym co było kiedyś i chcieć wrócić. Ale czas mija. Czas ma taką właściwość, że wiele spraw wyjaśnia, a ty zaczynasz sobie radzić z nową rzeczywistością. Z czasem inni ludzie stają się całkiem zwyczajni, a ty łapiesz się na tym, że uczestniczysz w ich życiu, a oni w twoim. Nagle okazuje się, że ani człowiek, ani miejsce, w którym żyjesz nie jest już obce. To jest twój nowy dom. Każde jedno miejsce, które poznajesz może nim być, choćby przez chwilę. Poniżej zdjęcia z podróży przez Indianę.