niedziela, 20 października 2013

Castle Rock

Wróciłam nad "Sinnissippi" - tak tubylcy nazywali kiedyś Rock River. 
Tak tutaj cicho, tak spokojnie... Słychać tylko szum drzew i plusk wody. I gdyby tylko umiały mówić, to opowiedziałyby pewnie piękną gawędę. To dawne tereny Sauków i Lisów. 
Plemiona te należały do grupy algonkińskiej i zamieszkiwały  wielkie równiny Ameryki Północnej. Algonkinowie posługiwali  się  językami z tej samej rodziny lingwistycznej. Co ciekawe wśród tych ludów,  zamieszkujących tereny północne i wschodnie, występował matriarchat. Wierzyli w  animizm i w wielkiego manitou - ducha i najwyższy byt, który przenika wszystko co żyje. Każda skała, roślina, zwierzę, czy człowiek, jednym słowem każda istota, posiadała według nich swojego własnego manitoe.
Plemię Lisów wierzyło, że manitoe mieszka w kamieniach, a obrzędy w "sweat lodge" - (tradycyjnym namiocie i zarazem saunie, w której odbywa się uzdrawianie) pomagają mu się uwolnić. Podczas nadgrzewania i polewania wodą wielki duch wychodzi z nich i razem z parą wodną przenika ludzki organizm, oczyszcza go i  uzdrawia.  

















poniedziałek, 7 października 2013

Pumpkin Farm

Wizyta na farmie jesienią stała się dla mnie już tradycją.
O tej porze roku jest tu niezwykle malowniczo.




 


 Prócz płodów rolnych i przysmaków domowej roboty,
które można tu nabyć,
 jest też moc atrakcji dla dzieci.





Wielką frajdą dla najmłodszych i nie tylko jest przejażdżka wozem po lesie pełnym strachów.



Zresztą, strachu jest co nie miara, tylko, że wszyscy wiedzą, że to na niby.


Za to karuzela  jest z pradziwymi kucykami.


Tunel z kukurydzy.


A mini zoo ma swój charakter i chętnie pozuje.




Taka właśnie może być jesień
 dla dorosłych i tych całkiem małych.