sobota, 12 stycznia 2013

Minimalizm - sposób na kryzys




Taniej nie znaczy wcale oszczędniej, a więcej nie oznacza lepiej. -Wiedzą to wszyscy, którzy w chwili słabości zakupili tanią podróbkę, która miała emitować nowoczesne wzornictwo, ale jakość produktu nie spełniała oczekiwań, w rezultacie czego należało daną rzecz nabyć ponownie.  Ile rzeczy jest nam naprawdę potrzebne? Czy kilka uniwersalnych i porządnych nie wystarczy? Dlaczego szafa musi pękać w szwach, a jej zawartość musi być wymieniana co sezon? Ile przedmiotów kupujemy pod wpływem reklamy i mody? Jak często zagracamy swoje mieszkanie?  Ile śmieci produkujemy? Ile marnujemy jedzenia, wody, prądu, gazu i paliwa? Ile produktów kupujemy , a ich nie potrzebujemy? Wreszcie, czemu ludzie budują swoje poczucie bezpieczeństwa na posiadaniu?
Ostatnio zaobserwowałam całkiem odwrotny trend, który straszliwie mi się spodobał, a mianowicie  - mniej znaczy więcej, tyle, ile nam faktycznie potrzeba. 
 Minimaliści żyją szczęśliwiej i pełniej, bo nie trwonią czasu na gromadzeniu dóbr i ich konsumpcji, a mają go dla siebie i swoich bliskich. Kluczem do szczęścia jest rozsądne wydatkowanie pieniędzy i pomysłowe gospodarowanie swoimi zasobami, w tym ze swoich zdolności manualnych w tworzeniu przedmiotów niepowtarzalnych,  robieniu coś z niczego. 
Wiecie, że co 20-sty Amerykanin cierpi na oniomanię, czyli uzależnienie od zakupów? Bardzo wielu ludzi żyjących w kulturze konsumpcji odczuwa niepokój i przemęczenie, to tzw.: affluenza - grypa dobrobytu.  Kiedy zaczynają się wyprzedaże, np. " black friday" tuż po Thanksgiving, ludzie koczują pod drzwiami sklepów, a kiedy się otworzą, to w wielkich centrach handlowych zaczyna się zakupowe szaleństwo. Tyle, że właściciele sieci handlowych nie są głupi i na wyprzedażach starają się pozbyć w pierwszej kolejności towarów, który nie zszedł, który z jakichś powodów się wcześniej nie sprzedał. Dlatego coraz częściej omijam tego typu okazje.
Podobają mi się za to małe przydomowe ogródki, przetwory własnej roboty, regionalne specjały i rękodzieło. Podoba mi się recykling, szukanie tanich połączeń i korzystanie z miejskich środków transportu, albo gdy ludzie w miarę swych możliwości zamiast samochodu wybierają rower. Podoba mi się, kiedy chcą naprawić zepsuty komputer, czy żelazko, bo świadczy to o tym, że daną rzecz szanują i chcą, aby  służyła im jak najdłużej - to z kolei godzi w interesy producentów, ale mniej znaczy więcej, tak jak wspomniałam wcześniej.
Niektórzy oddają nieużywane rzeczy swoim znajomym, do instytucji charytatywnych lub próbują je sprzedać przez internet lub na "garage sale" - czyli na wyprzedaży niepotrzebnych sprzętów, zabawek, ubrań, płyt, książek itp., które zazwyczaj odbywają się przed domem. Zdziwilibyście się jak wiele osób  ma garaż zapchany gratami tak bardzo, że samochód stoi na podjeździe, zamiast w nim. 
Wiele osób pracuje niestety tylko po to, aby zwiększyć stan posiadania, a pracuje tak dużo, że w zasadzie nie ma czasu, aby się z tych posiadanych rzeczy cieszyć.
Co to za życie?Jak bardzo ta gonitwa odbija się na naszym zdrowiu i relacjach z innymi ludźmi? Wydaje mi się, że ograniczając swą konsumpcję do minimum, zyskujemy bardzo wiele i pozbywamy się wielu problemów.  To się po prostu opłaca wszystkim, nawet naszej Ziemi.

22 komentarze:

  1. Jestem minimalistką, nie kupuję na zapas, nie lubię gromadzić, oddaje to czego nie potrzebuję . I jest mi z tm dobrze a jak mogę się podzielić jeszcze lepiej się czuję. Znam wielu takich co wszystko on się przyda a zakupy to przymus.Pozdrawiam niedzielnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poznałam ostatnio dziewczynę, która ubranka i zabawki przekazuje dla domu dziecka w swoim rodzinnym mieście. Dało mi to do myślenia. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Ja dopiero się uczę minimalizmu. Ale lepiej póżno niż wcale.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mądry post. Nadmiar jest zbyteczny i mocno przytłacza. Ogranicza wolność pewnym sensie. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię konsekwencję w działaniu, a minimalizm nawet jeśli chodzi o wygłaszane poglądy, bardzo mi odpowiada. Dlaczego? Dlatego, że wiele osób zbyt szybko zmienia zdanie zarówno w kwestii błahych spraw, jak i życiowych decyzji. Budowanie zdrowych relacji z ludźmi, inwestowanie w swój własny rozwój, który jest powiązany z troską o innych, to nie są decyzję na chwilę.
    Zdaję sobie jednak sprawę, że nie są to poglądy popularne. :] Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem jedną z tych co to kupują bez opamiętania. Rzeczy zbędne oddaję , podniszczone zostawiam w takim koszu u nas pod śmietnikiem, może ktoś jeszcze weźmie a jak nie zastaną zabrane.
    Zawsze byłam minimalistką, mniej a dobre i na dłużej wystarczało.Mam przyjaciółkę zakupoholiczkę, choć ma większą emeryturę ode mnie nie potrafi się rządzić i ciągle ma kredyty. Na nic moje rozmowy z nią , do niej nie dociera.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaje się, że koleżanka ma duży problem. Tylko czy ona zdaje sobie z tego sprawę?

      Usuń
  6. Witaj
    Ja nie lubię zagraconych mieszkań, przepełnionych szaf. Lubię przestrzeń i biel :)
    Pozdrawiam najcieplej, koniecznie z uśmiechem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przestrzeń jest potrzebna do życia, a ogrom bibelotów może przytłaczać. Pozdrawiam z uśmiechem! :)

      Usuń
  7. Biorę to sobie do serca, zapamiętuję i będę ograniczać to, co ograniczać można i trzeba!

    Pozdrawiam serdecznie! :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. To o czym piszesz to taki swoisty zaklęty krąg... Niby dobrze, kiedy nie musisz się martwić, co zrobić z pieniędzmi. W pewnym momencie powstaje jednak inne zmartwienie - na co te pieniądze wydać?

    Ludzie coraz bardziej żyją w myśl zasady: mieć znaczy być? Tracą spokój ducha i miejsce w mieszkaniu, zaniedbują najbliższych...

    Żyję tak jak chyba większość Polaków - stać mnie od czasu do czasu, żeby kupić to co lubię. Chociaż bywały okresy, kiedy musiałem rezygnować nawet z tego... Dobrze jest nie martwić stale, że może braknąć na rachunki, na jedzenie. Na to właśnie, co najpotrzebniejsze. Byle tylko nie przesadzić z wydawaniem i kupowaniem, a człowiek będzie szczęśliwy :)
    Jak zawsze najważniejsza jest umiar i równowaga...

    Powiem Ci na koniec, że jest jedna rzecz, na którą mógłbym wydać ostatni grosz, jedna rzecz z której nigdy nie chciałbym rezygnować: KSIĄŻKI :)
    Miałem je od zawsze, to moje największe hobby i śmiem twierdzić, że jedyny zdrowy nałóg :) Bez książek, jak bez przyjaciół - moje życie byłoby całkiem puste...

    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam, że czytnik książek elektronicznych jest bardziej ekologiczny. Jak ty uważasz?

      Usuń
  9. Lubię i cenię przyrodę...nawet się zastanawiam nad takim czytnikiem właśnie. Bo to jest też oszczędność miejsca.

    Ale mimo wszystko chyba nic nie zastąpi widoku tradycyjnej książki, szelestu przewracanych kartek, zapachu atramentu... :)

    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemu? Zapach atramentu jest taki ładny?

      Usuń
    2. Dostałem kiedyś od koleżanki książkę, świeżo z drukarni... Nie potrafię określić, co jest w tym zapachu takiego... ale nie zapomnę tego do starości.

      Nie potrafiłbym powiedzieć też, co jest w zapachu takich już nieco używanych książek, w zapachu ich papieru...ale tradycyjne książki jednak mają swój nieodparty urok :)

      Usuń
    3. Uuuuuu widzę tu jakąś niekonskwencję! Jeszcze niedawno pisałeś o swoim ulubionym zapachu tak: "Ja to nazywam “zielonym zapachem”. Zapach lasu, zapach wiatru. Taki zapach jak w Czorsztynie, w Szczawnicy albo nad rzeką we Frycowej, gdzie jeździłem jako dziecko."
      I z takim Celtem mogłabym się zgodzić. :D

      Usuń
    4. Nie ma tu żadnej niekonsekwencji :) Jednakowo kocham zieleń i zielony zapach, oraz książki...gdyż obie te rzeczy towarzyszą mi stale, odkąd sięgam pamięcią :o)

      Starożytni Celtowie byli zjednoczeni z naturą i późniejsi celtyccy święci, studiujący i pracowicie przepisujący dawne księgi oraz manuskrypty, tak samo :)

      Jest to zatem dobrze widoczne u chrześcijańskich Celtów połączenie starego z nowym...


      Z celtyckim pozdrowieniem: SLANCHE! :)

      Usuń
    5. Upierasz się przy swoim, tymczasem epoka wymaga od nas zachowań świadomych, a nie powielanie destrukcyjnych. Niestety wciąż widzę u ciebie brak konsekwencji. Pozdrawiam!

      Usuń
  10. Już spieszę z wyjaśnieniem: szum lasu nie powinno się zamieniać na szum przewracanych stronic w książce. Dlatego dobrym rozwiązaniem są: ebooki, audiobooki, ewentualnie wypożyczanie książek w bibliotece. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń