poniedziałek, 26 listopada 2012

Małymi kroczkami...



To nie miało tak być. Przez dłuższy czas wydawało mi się, że wszystko ma iść jak z płatka, bezboleśnie, bez większego wysiłku. Jak niezwykle łatwo karmić się tym złudzeniem... W praktyce wyglądało to tak: owszem, może i zrobiłam jeden krok w przód, ale każdo niepowodzenie, każdo małe potknięcie powodowało, że robiłam nie dwa, lecz kilka w tył! W zasadzie okazało się, że największym przeciwnikiem dla siebie samej jestem ja sama. Ale nie chodzi tylko o mnie. Człowiek nieustannie musi walczyć ze swoimi błędnymi przekonaniami, ze złymi nawykami, z marazmem. Długo by wymieniać, a czas nieubłaganie płynie. Bywa, że tak mało lub tak dużo go mamy. Ucieka jak szalony lub wlecze się jak żółw. A może możnaby go jakoś sensownie ułożyć? Nie, nie czas, lecz to, co chciałoby się w tym czasie wykonać. I nagle dostałam objawienia (nie śmiać się!). Pomyślałam, że może systematyczność może być tym sposobem i odpowiedzią. Taka zwykła rutyna, dzięki której można odnieść wrażenie, że ma się kontrolę nad życiem, można coś zaplanować, nauczyć się, znaleźć czas dla siebie, dla rodziny i znajomych, rozwijać swoje pasje, itd.. W tym dziwnym momencie znalazłam książkę Haruki Murakami pt.: "Kronika ptaka nakręcacza". Głównego bohatera poznajemy, kiedy właśnie gotuje makaron. Toru to człowiek bez większych ambicji, zajmuje się domem, gdyż bez przyczyny odszedł z pracy, a jego żona jest w stanie utrzymać ich oboje. Cały układ okazuje się dość stabilny. Do czasu. Przygoda zaczyna się prozaicznie - kiedy Toru gotuje sobie ten makaron, dzwoni telefon. Mężczyzna podnosi słuchawkę i słyszy głos nieznajomej, która koniecznie chce z nim porozmawiać. Nic szczególnego, a jednak dalszy ciąg wydarzeń zmienia go do nie poznania. Nie będę streszczać książki, faktem jest, że jest godna polecenia.


Co jeszcze mnie zainteresowało? Znalazłam informację, że Haruki Murakami biega, ogólnie chodzi tu o biegi długodystansowe. Regularny wysiłek otwiera mu umysł i oczy. Ale... "Żeby wytrwać w czymkolwiek, trzeba utrzymać rytm" (O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu, Haruki Murakami).


19 komentarzy:

  1. Juz biegnę szukać tej książki, zaciekawiłaś mnie.
    "Żeby wytrwać w czymkolwiek, trzeba utrzymać rytm"
    Święta prawda, pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do lektury. I życzę wytrwałości.
      :)

      Usuń
  2. Ja spaceruje by się odprężyć, wyciszyć i utrzymać rytm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Codziennie też się uczę i czytam. Właśnie jestem na etapie kupowania butów sportowych, więc pewnie i pobiegnę. :)

      Usuń
  3. Aby utrzymać rytm, pływam...regularnie dwa, trzy razy w tygodniu. Zapamiętam poleconą pozycję. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pływanie chyba jest najlepsze, ponoć wszystkie mięśnie pracują. Pozdrawiam również. :)

      Usuń
  4. Tak łatwo mi ten rytm tracić, a wiem, że w nim skupia się punkt ciężkości.
    Czasem tracę rytm i wtedy niknie równowaga. Mam wrażenie, że to tylko po to, by wyostrzać instynkt samozachowawczy, by szlifować przezorność i kształtować umiejętność przewidywania wpływu określonych działań na ogólną stabilność.

    Książką mnie zainteresowałaś,
    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim po to, aby żyć świadomie i nie uciekać od odpowiedzialności. Pozdrawiam. :)

      Usuń
  5. Dzięki , że zainteresowałaś mnie książką , powinnam ja kupić.Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. ...dziękuję za polecenie książki, pięknie napisaną i bardzo zachęcającą recenzję...muszę ją przeczytać!
    Serdeczności!
    Ps...zapraszam do siebie(dwa blogi do wyboru) i już zapisuję Ciebie na listę czytelniczą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...dziękuję za wizytę...pisząc kom. wyżej napisałam, że mam dwa blogi, a nie podałam adresu do drugiego. Zatem naprawiam niedopatrzenie i zapraszam!
      http://megg68.blogspot.com/
      Miłego weekendu!

      Usuń
    2. Ale ja znalazłam ten drugi też. Tylko za bardzo nie wiedziałam jaki zostawić komentarz. :)

      Usuń
    3. Dodałam oba do listy czytelniczej. :)

      Usuń
  7. Pytałaś na moim blogu, odpowiadam. W jakiś szczególny sposób nie interesuję się sztuką, ale nigdy nie przegapiłam okazji, aby nie zwiedzić muzeum, jeżeli tylko byłam w pobliżu, nawet na wernisaże nasze, miejskie chodzę. Oczywiście, że obrazy klasyków, starych Mistrzów mnie urzekają najbardziej. Nowoczesne malarstwo, czy instalacje często nic mi nie mówią i uważam, że to nie są dzieła. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. W pewnym sensie się z Tobą zgodzę. Jeśli chodzi o sztukę nowoczesną, to czasem trudno odgadnąć, czy dane dzieło jest autorstwa artysty, czy kilkuletniego dziecka. Ale może nie rozumiemy "języka", którym artysta do nas przemawia? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj
    Monotonia wyniszcza i dołuje.
    Staram się mieć poukładane życie, ale nie nudne.
    Trochę twórcze i pracą częściowo wypełnione. Wszystko w normie.
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym myślę traktuje mój post. Szukajmy złotego środka! Pozdrawiam. :)

      Usuń