Ile sami jesteśmy zmienić w swoim domu? Na ile zmian pozwalamy swoim sąsiadom? Jak ważny jest prywatny azyl? Czy walczysz o swój mały świat? Pozwalasz wchodzić innym na swoje terytorium z butami? Czy goście szanują Twoją odmienność? A może ciągle coś od Ciebie pożyczają na wieczne oddanie? Może komentują co masz, a czego nie masz... Czy potrafisz powiedzieć znajomemu: "Wpadnij innym razem"?
nie burzę ścian,nie używam w mieszkaniu młota pneumatycznego, a sąsiadów mam za...bistych:)
OdpowiedzUsuńMieszkasz w Monako, czy na Majorce? :)
UsuńW Polsce:)
UsuńHodujesz żubry na wyspie Wolin? :)
UsuńNie:) gram na pianinie w samym środku Trójmiasta:)
UsuńDorabiasz sobie na deptaku? I targasz instrument ze sobą? Nie jest przypadkiem ciut ciężki? :)
Usuńna pianinie w domu:)i nikt się nie czepia:)
UsuńW takim razie musisz mieć jednak wyrozumiałych sąsiadów.
UsuńWłaśnie o tym pisałem:)
UsuńPisałeś o młocie pneumatycznym i burzeniu ścian, a nie o młoteczkach uderzających w struny.
UsuńKiedyś też grałam na pianinie. :)
zawsze warto do tego wrócić:)
UsuńNie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. :P
Usuńdo niektórych się wchodzi:)
UsuńAle ta rzeka może być taka sama tylko z nazwy. :)
Usuńwoda zawsze będzie inna:))
UsuńCóż za głęboka myśl! :)
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze "gość w dom, Bóg w dom", to gościnność wyniesiona z domu rodzinnego.
Szanuję ludzi i ich odmienność, czasem- izolację i milczenie, jeśli znam stosowny powód.
Pozdrawiam mile :)
Czy istnieją momenty, w których potrzebujesz być sama? Zawsze znajdujesz czas dla bliskich i znajomych?
UsuńMam czas i dla siebie :) ale nigdy goście nie są dla mnie "niemiłymi intruzami" :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak jest. ;)
UsuńMiło mi, Mantisku, być w tym uroczym, nowym miejscu. :)
OdpowiedzUsuńOj, musiałam zawalczyć o swoje... O czas dla siebie, o pasje dla siebie, a nawet o to, żebym mogła pisać wiersze. Czyli - jeśli się bardzo chce, to można zrobić wszystko. Ale gość jest zawsze mile widziany w moim domu i może czuć się bezpieczny, że go nikt nie obrazi i nie wyprosi. A jednak... tak, jednej osobie powiedziałam, że nie jest mile widziana w moim domu... To był jedyny przypadek, jaki mi się zdarzył i którego do dziś nie żałuję. Nigdy nie przypuszczałam nawet, że coś podobnego mi się przydarzy. Powiedziałam to jednak na gruncie neutralnym, zachowując resztki swojej, jak wiesz - anielskiej cierpliwości i współodczuwania jednak, bo zdawałam sobie sprawę, że to wyjątkowo niemiła sytuacja. I wyobraź sobie... osoba ta nie przychodzi do mojego domu, ale w celach towarzyskich. W innych i owszem. Przemyślała, czy też spłynęło po niej, jak po kaczce... nie mam pojęcia. Nie wspominamy o tym. Mnie wystarczy, że podobna sytuacja z tą osobą się już nie powtórzyła. A nad tym, czy komuś podoba się co i jak robię, czy jak myślę... po prostu się nie zastanawiam. Mówię, czy robię i już. Nie obchodzi mnie zdanie innych w sprawach wyłącznie moich. I polecam innym takie podejście, bo naprawdę łatwiej z tym żyć. Ktoś powiedział mi kiedyś, że takim się trzeba urodzić... Nie wiem, czy to prawda, ale wiele rzeczy przemyślałam, nauczyłam się... Otwartość, tolerancja, współodczuwanie, takt, serdeczność i uśmiech - te cechy otwierają Ci drogę wszędzie. Może to po prostu... miłość do świata i ludzi... Może to jest tak widoczne, że nikt nie waży się wchodzić w mój azyl z butami...
Pozdrawiam uśmiechem. :)
Muszę dopisać tutaj, bo nie chciał mi się wczytać za długi chyba komentarz. :)
OdpowiedzUsuńWydaje się, że to ,,musiałam zawalczyć o swoje" jest sprzeczne z tym, co napisałam dalej. Ale to tylko się wydaje. Widzisz... oddałam rodzinie i innym tyle siebie, że dla mnie już nic nie zostało... teraz już pewnie zrozumiesz. :) I kiedy organizm się zaczął buntować /zachorowałam/, zrozumiałam, ze tak dalej nie można. A kiedy dziecku odmawia się czegoś, co miało na porządku dziennym, to przecież mu się to nie od razu podoba. Trzeba się albo trochę po ujadać, by wreszcie zrozumiało, albo... ustąpić. Ja nie chciałam ustępować. Teraz to już wszystko. :)
Z Twojej odpowiedzi wynika, że nawet ludzie o anielskim usposobieniu mają swoje granice tolerancji i że pasja i czas dla siebie potrafi być jak lekarstwo. :))
UsuńI tu masz rację, Mantis. :) Z doświadczenia wiem, że pasja i dbanie nie tylko o wszystko i wszystkich wkoło, ale też o siebie potrafi leczyć. Czas jest tylko częścią teorii, ale ma ogromne znaczenie.
OdpowiedzUsuńA tolerancja... Nie zastanawiałam się nad tym pod takim kątem, jak napisałaś, ale całkiem możliwe, że tak jest. Myślę jednak, że u człowieka z anielską tolerancją bardzo trudno dotrzeć do tej granicy /jeśli nawet takowa jest/, a już do przekroczenia jej trzeba wyrobić sobie porządny paszport. ;)
Podejrzewam, że za tą granicą może znajdować się gniew i złość - daimonion, który jest jednocześnie paradoksem, gdyż jest destrukcją i kreacją zarazem. Chroniczne wypieranie swego cienia może być przyczyną psychoz, dlatego tak ważne jest, by manifestować swe potrzeby. Dlatego właśnie spytałam o granice cierpliwości. Każdy z nas takowe posiada. Nawet osoby o anielskim usposobieniu. Pozdrawiam. :)))
UsuńWiesz... jakiś czas temu napisałam wiersz... Nikt go nigdy nie przeczytał. O aniele i demonie... to apropos paradoksu, o którym piszesz. Myślisz, że w każdym z nas są... i jeden i drugi? Ja czasem tak podejrzewam...
OdpowiedzUsuńW takim razie nie tylko ja tak myślę. :) A Twój wiersz powinien ujrzeć światło dzienne. Uważam również, że każdy z nas potrzebuje zdrowego narcyzmu. Każdy pragnie być doceniony, akceptowany i chwalony. Ich brak jest źródłem frustracji. Czy wiesz, że poczucie znaczenia i sensu jest dla istoty ludzkiej tak samo ważne jak jedzenie, sen i powietrze?
UsuńW takim razie przeczytaj, za jakiś czas może znajdzie się w Azylu.
OdpowiedzUsuńAnioł i demon
Kto drzemie w mej duszy czy ktoś mi odpowie
Anioł to czy demon czy kiedyś się dowiem
Własnych słów się boję w tym temacie słaba
Z obawą ich szukam w umysłu pokładach
Ten anioł jest pewnie ukryty w mej głowie
By znaleźć się przy mnie w mig jak pogotowie
A demon? Gdy myśli nie w tę stronę biegną…
Dlaczego… Dlaczego tak często jest ze mną?
To ten wiersz, o którym wspominałam. A wracając do Twojej odpowiedzi...
Oooo, wiem, wiem, a nawet się pod tym podpiszę obiema rękami. Słyszałam też, że w przeciwnym wypadku dochodzi nawet do prób samobójczych.
Mówią, że prawdziwa poezja zadaje pytania i nie daje gotowych odpowiedzi. Bardzo podoba mi się Twój wiersz Elu. Dziękuję serdecznie. :))
OdpowiedzUsuń