niedziela, 20 października 2013

Castle Rock

Wróciłam nad "Sinnissippi" - tak tubylcy nazywali kiedyś Rock River. 
Tak tutaj cicho, tak spokojnie... Słychać tylko szum drzew i plusk wody. I gdyby tylko umiały mówić, to opowiedziałyby pewnie piękną gawędę. To dawne tereny Sauków i Lisów. 
Plemiona te należały do grupy algonkińskiej i zamieszkiwały  wielkie równiny Ameryki Północnej. Algonkinowie posługiwali  się  językami z tej samej rodziny lingwistycznej. Co ciekawe wśród tych ludów,  zamieszkujących tereny północne i wschodnie, występował matriarchat. Wierzyli w  animizm i w wielkiego manitou - ducha i najwyższy byt, który przenika wszystko co żyje. Każda skała, roślina, zwierzę, czy człowiek, jednym słowem każda istota, posiadała według nich swojego własnego manitoe.
Plemię Lisów wierzyło, że manitoe mieszka w kamieniach, a obrzędy w "sweat lodge" - (tradycyjnym namiocie i zarazem saunie, w której odbywa się uzdrawianie) pomagają mu się uwolnić. Podczas nadgrzewania i polewania wodą wielki duch wychodzi z nich i razem z parą wodną przenika ludzki organizm, oczyszcza go i  uzdrawia.  

















12 komentarzy:

  1. Indianie żyli w pełnej symbiozie z naturą i widoczne to jest również w ich wierzeniach. Zdjęcia przepiękne...jesień w takim miejscu to prawdziwy cud natury! Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był ostatni moment na dalszą wycieczkę. Dziś zaczął prószyć śnieg i znacznie się ochłodziło. Ale to wcale nie oznacza, że nie będzie nowych blogowych opowieści. :D

      Usuń
  2. Witaj
    Za wirtualną podróż- dziękuję.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z prawdziwą przyjemnością zapraszam na kolejną podróż. :)

      Usuń
  3. Tyle pięknych terenów i legend na wyciągnięcie ręki :) Ale masz fajnie :)

    A'propos Manitou...widziałaś może komedię "But Manitou" ? :) W klimacie tego, o czym tu piszesz, a dodatkowo można się poryczeć ze śmiechu :D

    Polecam i pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. But Manitu, podobnie jak wołający Hande Hoch Winnetou - pochodzi z Niemiec. A to wiele tłumaczy. Za to taką łaźnię kojarzę z któregoś odcinka "Z ArchiwumX", indiański szaman leczył w niej Muldera...

    Śnieg? U mnie pomimo zdecydowanie późnej pory grasują ciagle tajfuny, całe szczęście tylko w okolicy. Śnieg... rozmarzyłam się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sweat Lodge to zazwyczaj namiot jak sauna w której dzieją się dziwne rzeczy. :)) Znam ludzi, którym obecność i obrzędy w nim pomogły poukładać sobie życie. Ale leciała u nas taka kasza z nieba przez chwilę, zaraz znikła. Teraz zapowiadają deszcz. :)

      Usuń
  5. Ajajaj, jakby się tam chętnie pojechało, powąchało, posłuchało.

    OdpowiedzUsuń