niedziela, 24 lutego 2013

Mąż grzechotnik

Zawsze interesowały mnie opowieści  przekazywane z pokolenia na pokolenie. Dlaczego? Dlatego, że  niosą ze sobą mądrość ludzi, którzy żyli przed nami. Istnieje indiańska legenda o dziewczynie, która poszła nazbierać drew na opał. Daleko w lesie usłyszała gwizdanie, ktoś dawał jej znaki, aby poszła za nim. Nieznajomy przekonał ją, żeby poszła z nim dalej i została trzy dni.  Po trzech dniach ktoś z wioski miał ją odnaleźć. Niewinna dziewczyna usłuchała, odeszła daleko i zamieszkała w jaskini. Nie wiedzieć kiedy z trzech dni zrobiły się trzy lata.
W tym czasie ludzie z wioski szukali jej. Znaleźli, nie tam jednak, gdzie poszła, lecz  w grocie, gdzie mieszkała od trzech lat. Mężczyzny nie było przy niej, gdyż zakładał sidła. Kobieta twierdziła, że był doskonałym myśliwym, z polowania zawsze wracał z mięsem, ptactwem i skórami.I kiedy tak opowiadała co robiła przez ten cały czas, jej mąż wrócił. Wyglądał jednak inaczej, nie tak jak wtedy, kiedy weszła za nim do jaskini. Powiedział do niej: "Twoi ludzie znaleźli cię w końcu, więc twój czas minął. Nie jestem człowiekiem, tylko grzechotnikiem". Po tych słowach upadł na ziemię i zmienił się w grzechotnika. 
Ludzie z wioski powiedzieli jej, żeby nigdy więcej nie zwracała uwagi, kiedy usłyszy ten znajomy dźwięk.

***
Kolejny raz przenosimy się w czasie. Tym razem będzie to Wschodnie Wybrzeże Nowego Świata, koniec XIX i początek XX wieku. Eksponaty pochodzą z Mitchell Museum of American Indian.






















20 komentarzy:

  1. no proszę, człowiek grzechotnik, jest to jakiś przyczynek do tego, by po wyjściu z gniazda, nigdy do niego nie wracać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to rozumiesz? W opowiadaniu kobieta wraca do domu bogatsza o swoje doświadczenia i może się nimi podzielić z ludźmi ze swojej wioski. :)

      Usuń
  2. Opowieść o dziewczynie przypomniała mi "Chatę za wsią" Kraszewskiego. Muzeum Indian ciekawe, warto byłoby przewędrować kawałek świata aby zobaczyć to na własne oczy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie widzę związku. Możesz wytłumaczyć dlaczego? :)

      Usuń
  3. Przeczytałam, obejrzałam i myślę, że wykonałaś wartościową pracę.
    Dawno temu dostałam mokasyny. Rozpadły się ze starości.
    Dzisiaj żałuję, że lepiej o nie nie zadbałam.
    Pozdrawiam Cię. Tu chciałabym napisać coś wyjątkowego określając pozdrowienia, ale niech zostanie tak jak jest :) Przecież wiesz, że pozdrawiam zawsze przede wszystkim ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziękuję. Myślę, że tą drogą będę podążać. Pozdrawiam równie ciepło. :)

      Usuń
  4. Nieżyjący już dziś mój przyjaciel, rysownik - satyryk popełnił taki rysunek: akademia z okazji Barbórki, siedzą górnicy w strojach galowych (czaka z kitami z kogucich piór), a między nimi... Indianin w pióropuszu! Coś w tym chyba jest...
    ukłony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Może jakieś podobieństwo jest. Tylko jakie? A podpis pod rysunkiem jakiś był? :)

      Usuń
    2. Sens tego dowcipu jest tu, głęboki. Kiedy po I wojnie światowej część Śląska została przyznana lub jak kto woli, przywrócona Polsce po 600 latach (monarchia polska za panowania Kazimierza Wielkiego pozbyła się Śląska, nawet jak na te czasy, w sposób zupełnie legalny), to ta ziemia i jej mieszkańcy byli traktowani jako podległa kolonia. Świadczy o tym choćby niefortunna i jednoznacznie chamska wypowiedź marszałka Józefa Piłsudzkiego (cytuję, niestety, dosłownie):
      "Śląsk to stara niemiecka kolonia. Mam w dupie cały ten Śląsk!"
      Bezdenna tu głupota polityczna Marszałka ukazuje się przede wszystkim wobec faktu, że resztę kraju od Śląska dzieliła ogromna przepaść cywilizacyjna! Mądry polityk ten niespodziewany bonus od razu by wykorzystał dla dobra całego kraju (kawałek Europy spadł niby z nieba!)!
      Za komuny było jeszcze gorzej, biorąc pod uwagę obowiązującą wtedy germanofobię (stary i ograny stereotyp, że każdy Ślązak to Niemiec) oraz transparentną religijność Ślązaków.
      Indianin jest rdzennym mieszkańcem Ameryki, natomiast Ślazak na Śląsku... ?!
      Ot, cały sens tego niewinnego w końcu dowcipu!

      Usuń
    3. Rozumiem, że w związku z tym możesz mieć problem z tożsamością? Ja Indianinem z całą pewnością nie jestem. :)
      Ale wracając do tematu: co oznaczają pióra w górniczym mundurze? -Powinieneś to wiedzieć. Chyba... :)

      Usuń
  5. Nie mam, Mantis, problemów z tożsamością. Moje etniczne korzenie: śląsko - niemiecko - mazowieckie, a w bocznej linii, w dalszych pokoleniach i żydowskie, powodują, że wypadkową jest tu śląskość i to rdzenna. Jest to zdecydowana śląskość propolska, chociaż coraz bardziej wkurzam sie na mój naród za klerykalny amok, aroganckie nieuctwo, znieczulicę i wojujący obskurantyzm. Oby to stało sie wreszcie marginalne i incydentalne.
    Kity przy górniczych czakach oznaczają stopnie wtajemniczenia zawodowego: czarna - "szeregowy" górnik, biała - dozór górniczy, a czarno - zielona przeznaczona jest dla szefa całego przemysłu wydobywczego, w tym i
    górniczego, w randze, o ile się nie mylę, wiceministra.
    Na moim blogu ośmieliłem się zrobić Ci mały wykład o praktycznym zastosowaniu mej wiedzy muzycznej. Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu pomyślałam Andrzeju, że te wiadomości potrzebne są ci do pracy. Poszerzanie swoich doświadczeń nie jest złe. Powodzenia! :)

      Usuń
  6. Teraz pomagam pewnemu młodemu człowiekowi, choć ze mnie tylko skromny polonista, w pisaniu pracy inżynierskiej. To będzie dopiero jazda!

    OdpowiedzUsuń
  7. ...i jeszcze dlatego, że mówią o świecie inaczej niż współczesne opowiastki. Te przypowieści, się znaczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dlatego, że i świat się zmienił. Czy współczesne opowiastki zawierają jakąś naukę?

      Usuń
  8. Ja też lubię stare legendy...

    Szkoda tylko, że tak niewielu ludzi w dzisiejszych czasach potrafi się w takie rzeczy naprawdę wsłuchać...a tym bardziej wynieść z nich coś wartościowego dla siebie.

    Pozdrawiam ciepło :o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaką naukę niesie ta opowieść? Pozdrawiam. :)

      Usuń
    2. Jak dla mnie taką, że szczęście bywa i złudne i ulotne...a dodatkowo, może się się nie kryć tam, gdzie nam się wydaje...

      Ta kobieta mieszkała przecież z grzechotnikiem-mężem aż trzy lata...musiała być więc szczęśliwa. A kiedy współplemieńcy ją odnaleźli w końcu, mąż ją po prostu wyrzucił.

      Pozdrawiam!!

      Usuń
    3. Wydawało jej się - to zasadnicza różnica. Myślę jednak, że była bardziej szczęśliwa, gdy wróciła do swojego domu i do siebie. Ja również pozdrawiam!

      Usuń