poniedziałek, 19 marca 2012

Pod prąd

   Od wielu lat obserwujemy boom na  produkty ekologiczne. Nikogo już nie dziwi wzrastająca liczba gospodarstw i sklepów oferujących ekologiczną żywność, odzież, obuwie, ekologiczne środki czystości i kosmetyki. Segregowanie śmieci, używanie opakowań wielokrotnego użytku staje się niejako normą. Czy jest to  wyraz spóźnionej ludzkiej skruchy, czy opamiętania się w obliczu degradacji środowiska? Może chodzi o rolę edukacji i wzrastającej ogólnej świadomości? Dziś wiemy, że zanieczyszczenie środowiska nie zagraża jedynie nam, lecz może być niebezpieczne dla naszych braci mniejszych - dla zwierząt i całego ekosystemu.
Co przyniesie przyszłość - tego nie wiemy. Pojawiają się jednak ludzie, którzy całkowicie zapragnęli zmienić swój tryb życia na proekologiczny,  zapragnęli wychować swoje potomstwo w ten właśnie sposób. Wybierają zatem pieluszki wielokrotnego użytku, stosują dietę wegańską, lub wegetariańską, dbają by młody człowiek miał odpowiednie ubranka i zabawki, sami często decydują się na taki sposób zarobkowania (gospodarstwa ekologiczne, restauracje wegetariańskie, wyżej wspomniane sklepy z produktami ekologicznymi), a zamiast medycyny tradycyjnej preferują ziołolecznictwo i homeopatię.
I tu nasuwa się właśnie sedno moich rozważań - czy kolejne pokolenie wychowywane w ten, a nie inny, sposób będzie przystosowane do realiów współczesnego świata? Czy będzie umiało sobie poradzić w miejskiej dżunglii? Czy rodzice na własne życzenie nie fundują przypadkiem swym pociechom cieplarnianych warunków? Jakiegoś specyficznego klosza przed okrutnym światem? A może nie? Może właśnie podjęli decyzję o trudniejszym, a nawet siermiężnym życiu ich rodzin - życiu pod prąd.












Zdjęcia pochodzą z farmy Kline Creek powstałej pod koniec XIX w.



15 komentarzy:

  1. Dla mnie to wszystko jest zupełnie oczywiste. Nie wychowuje się dzieci dla siebie, tylko dla świata. Ucząc swoje dziecko wybierania dobra, przedłużam taką iskierkę na tym świecie. A klosz? A kto mówi o kloszu. Nikt nie ukrywa przed dzieckiem, że są na świecie tacy, którzy kładą sobie na talerzu cudze części ciała. Prawda jest oczywista. Bo cóż znaczy tłuc do głowy NIE ZABIJAJ, a samemu powodować śmierć? To chore jest, ale nikt już na to nie zwraca uwagi. Bo się utarło. Jeszcze chwila, a normalnym stanie się, że dosłownie człowiek człowiekowi skacze do gardła. Po prostu żaden weganin, czy wegetarianin, nie będzie oszukiwał swojego dziecka. Nie chodzi o tworzenie w młodych głowach idylli. Kontrast, konfrontacja i wskazanie słusznej drogi. Chodzi o pokazanie, że jeśli wie się co jest dobre, to nie sposób jest to odrzucić. Bo ja osobiście NIE UMIEM robić źle, wiedząc jak jest dobrze.

    Ale nie nastawiam się, że moje dzieci do końca wytrwają w wartościach, w których wyrosną. Wolność jest w cenie, mimo wszystko. Ale za dużo wolności zniewala.

    Poza tym, oczywiście że nie wiem tego, czy za X lat cały świat nie eksploduje. Ale żyjemy tu i teraz. Ze świadomością, że wszystko mija.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, ale zdenerwowałam się na myśl o tym, że w ogóle można mieć jakieś wątpliwości w tej kwestii. Wątpliwość powiązana jest z niezrozumieniem. Tak to czuję. A życie w zgodzie z naturą, czucie się częścią jej, poszanowanie i umiejętność współpracy z jej siłą, to ogromne wyzwanie. I ogromna przyjemność. A dla mnie przy okazji jeszcze zaszczyt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie te moje rozważania, to próba spojrzenia na nowy tręd w zupełnie odmienny sposób. Generalnie jestem za, ale są rzeczy, które budzą moje wątpliwości: np.leczenie dziecka ziołami, kiedy nie jest się lekarzem podczas, gdy wiele chorób ma podobne objawy. To samo z egzystowaniem bez łazienki (wybacz, ale nie wyobrażam sobie chodzenia w zimie do wychodka). To samo z życiem bez pralki, lodówki, czy komputera. W dzisiejszych czasach dla wielu jest nie do wyobrażenia. W ten sposób żyją m.in. Amisze. Niektórzy patrzą na nich i myślą - sielanka, lecz inni widzą skansen, do którego zjeżdżają ludzie z miasta, żeby przyjrzeć się tak jak przyjeżdża się do wioski dzikich plemion, a potem wraca do siebie szczęśliwym, że technika poszła naprzód. Zastanawiam się jak to można wszystko pogodzić?

      Usuń
    2. Czy nowy trend to ja nie wiem. Wiem, że czytałam w jednej z książek o Hunie, że jeśli chcesz spojrzeć w tył tak, aby tylko Twoja głowa odwróciła się na szyi, to zrobiwszy to odruchowo, odwrócisz się o dużo mniejszy kąt, niż by to było w przypadku, gdy przed odwróceniem się, wyobrazisz sobie fakt odwrócenia głowy o jak największy (wręcz groteskowy!) kąt. Wnioski: skoro nie wyobrażasz sobie chodzenia w zimie do wychodka, to najprawdopodobniej nie będziesz chodzić. (Chyba, że Cię okoliczność zmusi).

      Inną sprawą jest, że takie wietrzenie tyłka na mrozie może komuś sprawiać faktyczną radość. :D
      A wtedy to już inna bajka.

      Lodówka - ja też wolałabym ją mieć w swoim eko-domku z bali umieszczonym nigdzie w Bieszczadach. ;) Ale są rzeczy bez których bym się obyła, choćby dlatego że uważam, że zabierałyby mi czas potrzebny na tzw. tarkowanie kiecki w bali. :D :D :D

      We wszystkim umiar. Trzeba być lekarzem, i codziennie na nowo składać przysięgę: primum non noncere. Myślę, że da się pogodzić serce z rozumem.

      Z drugiej strony wszystko jest płynne. Jeden aparat fotograficzny (do wyrobu kliszy potrzebna jest żelatyna!! ojoj.) to narzędzie sztuki, ale całe miliardy aparatów to kłęby spalin produkcyjnych, które powinny wpędzać w "zadumę". I w drugą stronę: jedna śmierć to tragedia, a miliony to, podobno, statystyka.
      (Dziwnie jest się zgadzać ze zbrodniarzem, ale coś mi mówi, że miał rację.)


      Jeśli w coś wierzysz, to tak jest. Sama to powtarzałaś.

      Usuń
    3. Po co mam odwracać głowę, jeśli wolę patrzeć naprzód? - tego nie rozumiem. O co mi chodz? Chodzi o to, że taki powrót nie jest możliwy, no chyba, że cała technologia zostanie nagle zniszczona. Póki co możemy taką ewentualność włożyć w sferę bajek. W praktyce wygląda to tak: dumny z siebie człowieczek zakupuje żywność organiczną, pakuje ją do lnianej torby, po czym zanosi do domu i wkłada do lodówki. :) Albo zaopatruje się w orzechy piorące, a później ładuje je razem z brudną bielizną do najnowocześniejszej pralki. Preferuje rower, ale jak się spieszy, lub odległości są zbyt wielkie, wybiera transport publiczny lub pomoc kogoś, kto posiada auto. :)
      Oczywiście, że jeśli w coś uwierzysz, to dzięki pracy i wewnętrznej dyscyplinie można to osiągnąć, ale nikt jeszcze nie podróżował w czasie. Może kiedyś będzie to możliwe? Kto wie?

      Usuń
  3. Nikt nie wspominał o tym, że TY OSOBIŚCIE masz odwracać głowę. Jesteś wolna. Robisz co chcesz i masz co chcesz. Powrót do korzeni, jak każdy powrót rządzi się swoimi prawami.
    Czasem szukasz dziury w całym (no może prawie całym), ale już taka Twoja NATURA. A ja wolę się cieszyć, że ten "chory na umyśle" człowieczek dba o zdrowie swoje, rodziny i planety. W pewnym stopniu. Być może w takim stopniu w jakim sięga jego świadomość. Ale zawsze.

    A najnowocześniejsza pralka ma największą wadę w postaci tego, że została wyprodukowana pod hasłem ILOŚĆ - NIE JAKOŚĆ. I najprawdopodobniej długo sobie nie pomemla tych orzechów. Ale w tym jest "wina" człowieka, bo chce zarobić, wzbogacić się. Sprzedać kolejną, wcale nie lepszą. Uzależnić.

    Drażnią mnie obecne czasy. Potencjalną zmywarkę, która rzekomo zużywa mniej wody niż mycie ręczne, jestem w stanie rozgrzeszać tak długo, jak długo nie wiem ile wody zużywa się (=marnuje) do wyprodukowania jej.

    NIE WIEM. NIC NIE WIEM. Idę swoją drogą jak naiwny żuk. Chcę umrzeć z poczuciem, że zrobiłam najlepiej jak mogłam zrobić w danej sytuacji na swoim miejscu. I jednocześnie nie chcę myśleć w tym wszystkim o sobie. Bo jestem wyjątkowo śmiertelna i szybko się skończę. Ale jest spora szansa, że coś po sobie pozostawię. Coś, na czym wyrośnie trawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Nie wiem. Nie mam orzechów. Ani nie prowadzę statystyk. Mimo to, jestem święcie przekonana, że jeśli kogoś uszczęśliwi pranie orzechami w nowiusiej pralce, to taki uszczęśliwiony zrobi więcej dobrego, niż kto inny.

      "Nie oceniaj mnie - ani dobrze, ani źle." - jak śpiewała Kora.

      Rób swoje. Temat uważam za zamknięty. ;D

      Usuń
    3. Dziękuję uprzejmie za wartościową rozmowę. Tak na marginesie, to podoba mi się Twoja postawa. ;)*

      Usuń
  4. Myślę, że zaowocuje to w przyszłości pozytywnymi zmianami. Przeniosłas się tu na stałe??? Paczucha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu nikt wcześniej o tym nie pomyślał? Czy postęp musi się wiązać z wykorzystaniem Ziemi i tworzeniem sztucznego zapotrzebowania dla społeczeństwa konsumenckiego? Jak wiele ludzi zastanawia się nad tym: jak często zmienia komórkę, komputer, aparat, odzież i czy jest to naprawdę konieczne?

      Usuń
  5. http://www.youtube.com/watch?v=QPPW8KM7eEU&feature=player_embedded


    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spisek żarówkowy? Konsument oczekuje najwyższej jakości, tymczasem producenci chcą zarabiać, a ludzie chcą pracować... I jak to wszystko pogodzić?

      Usuń
  6. Bo na ogół ludzie słabo o jutrze myslą, a o tym co będzie z kilkanascie lat zupełnie. Paczucha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Wiedzą, że papierochy powodują szereg chorób, a i tak palą. Tylko nieliczni potrafią się oprzeć.

      Usuń